Hej hej hej po intensywnym weekendzie, którego między Bogiem, a prawdą bałam się, jak ognia

Panieński udał się po stokroć, choć ja zmyłam się z niego około północy. Coś mnie podkusiło, by do teściówki zadzwonić, jak się ma dziecko i w słuchawce usłyszałam płacz Mariki. No i jak miałam się dalej bawić? No nijak, więc wróciłam do domku.
By wypić trochę alkoholu przez cały tydzień odciągałam pokarm i przyznam szczerze, że nie było warto. Hamowałam się bardzo, bo przecież wracałam do domku do Małej, więc nie poczułam takiego klimatu, jak oczekiwałam. Mleko bez mojej Maiczko-odciągaczki wypełniło mi piersi po brzegi i zalało mi cały biustonosz, bluzkę i spodnie, a samo odciąganie było uciążliwe. Gra niewarta świeczki, zwłaszcza, że zabawa i tak była super
Poznałam kilka fajnych dziewczyn z którymi złapałam wspólny język i śmiałam się z głupot. No i był striptizer, ten sam co na moim wieczorze. Więc do zatelefonowania bawiłam się

Panna młoda była zachwycona organizacją, a to chyba najistotniejsze.
Dzisiaj z kolei chrzciny mojego małego kuzyna wypadły bardzo fajnie. Jednak znacząca ilość cioć, babć, dziadków i prababci nieco przytłoczyła Marikę i wróciliśmy po niedługim czasie. Do domku zawitaliśmy z Pawłem po ciepłe wdzianko i wybraliśmy się na spacer z hot dogiem na stacji benzynowej

Miał to być spacerek, trwał jednak prawie 2 godziny, bo mimo, że zimne to powietrze było cudowne.
Jako, że na spacerze Marika spała, to teraz przeżywa i dla równowagi nie może zasnąć. Uważam jednak, że jest bardzo dzielną dziewczynką i kocham ją za to, że przez cały dzień się uśmiechała

Teraz czekam, aż zaśnie, a ja zrobię sobie piękny, ciepły i nieprzyzwoicie długi prysznic.