
no juz po...jejku.... rozważam czy jutro nie jechac do domu to zaczyna sie dzwonienie czy sama czy z M. a co a jak a....normalnie idzie sie przekrecic. ja bym tu jeszczez została ale nie wiem co jeszcze takiego mamy zalatwiać.
poza tym....coś czuje napiecie w sobie....jest mniejsze niż wczoraj to fakt, ale nocka była ciężka. najpierw jak sie położyłam to aż mnie nosilo w środku aż w końcu rozplakałam sie jak małe dziecko i tak chyba potrwało to z 1,5 godziny. M spal a ja siedziałam cichutko na dywanie i soliłam poduszke. po jakimś czasie przesiadlam sie kolo klatki Tofika (królik) i zaczelam go głaskać. małpeczka chyba wyczuła nastrój bo zaczął byc taki "czuy" że szok. tulil mi sie do rąk, wyciagał główkę do mnie, chcial lizać po rekach...szok.
noc byla ciężka ale chyba bylo mi to potrzebne. dziś też niewiele mi brakuje by zacząć plakać ale trzymam sie dzielnie. ale gdybym tak dokladnie miała sprecyzować o co mi chodzi to niestety nie potrafie, bo chyba chodzi mi o wszystko....
....napiecie przed ślubem, czy o wszystkim pamiętam, co jeszcze trzeba zrobić itp...
ale jest jeszcze jedna kwestia
... nie ma sie czym chwalić więc rzadko o tym wspominam. jestem chora, choc dziwnie to brzmi bo to ani katar ani cos co da sie zwalczyc po tygodniu.... biore leki.... to juz drugie podejscie...drugi rok walki.... i chyba 5 lek jaki próbuje

...sprawa jest dziwna....bo ja sama wiedzialam że przy tych lekach nie wolno mi zajść w ciaże, byłam swiadoma i luz...ale dopiero jak jakies 2 tygodnie temu potwierdzil mi to lekarz to to tak mocno do mnie dotarło.... nie potrafie Wam tego tak dokładnie opisać co czuję, bo to jest na prawdę dziwne. niby wiedziałam, ale jak mi to ktos potwierdzil to to jak jakoś mocno zabolało a ja poczułam się uboższa o coś bardzo waznego.
dzieci moge mieć ale nie przy tych lekach....dlatego walcze z chorobą i chcialabym jak najszybciej wyjśc na prostą i nigdy wiecej do tego problemu nie wrócić...ale...jest jedno głowne ale...nie znalazłam specjalisty który by mi pomógł. długo bylam pod nadzorem lekarza ogolnego do którego mam chyba najwieksze zaufanie. to on za pierwszym razem wyprowadził mnie na prostą, ale niestety - po około 4-5 miesiacach problem wrócił. zaczelismy kolejne leczenie z uzyciem innego leku bo do tamtego już wrócić nie mogłam. dłuuuugo nic sie nie działo, nic nie pomagało. lekarz dla mojego własnego dobra odeslał mnie do specjalisty..czekalam 2 miesiace na wizyte, dostalam inny lek. po około 3 miesiacach zaczyna byc lepiej tylko że lek juz mnie uzależnił i w tej chwili gdy nie wezme tabletki do godziny 11 zaczynają sie oslabnięcia, coś w rodzaju otepienia, problemow z oddychaniem itp. Dlatego szukam innego specjalisty, szukam tu na miejscu (patrz. Nysa) bo niebawem tu bede na stałe, szukam nawet prywatnych gabinetów bo jestem w stanie juz zaplacić byleby już wyjśc z tego calkiem i niiiigdy nie wracać. ale niestety nie znalazłam tu zadnego gabinetu. ech....nie poddaje sie. chce być zdrowa!!! calkiem!!!

kurcze znow sie poryczalam..... ide wstawić rosołek i zająć sie czymś... buuu