Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
to ja

okrzyk powyżej to element siadania na krzeslo przed kompem. Dlaczego - solarium.
Pojechalismy wczoraj sie troszke podgrzać. Pani co prawda nam mówiła że lampy są nowe i łózko nowe, nowe gabinet kosmetyczny itp - no ale ja oczywiście mądra, nie wierzyłam że lampy dadza efekt i poszlam na 12 minut. o 4 minuty wiecej niz poprzednio, tylko poprzednio lekko sie zarumieniłam i zaraz zeszło wiec myslałam że teraz wyjdzie podobnie. Solarium super, łozko super, tylko ja jak zaczynala sie 8 minuta już czułam że mi ciepło - mysle eeee nie mozliwe i zwiekszylam nawiew taaaa.... dotrwalam do konca, czulam że lampy na twarz sa duzo mocniejsze ale myśle - to tylko takie złudzenie ...
Jak wychodziłam to mijalam sie z M. wiec pytam go ile wział minut - on ze 15 czyli tez 50% wiecej niz poprzednio - wiec mowie do niego ze lampy sa na serio silne i zeby wzial mniej, no ale on ze jak sie smazyc to juz konkretnie. ok, pomyslalam, ma taka karnacje że większość go zbrazuje i juz.
wyszedł znaczaco ciemniejszy niż poprzednio, nie był jeszcze wtedy czerwony a ja kupowalam szybko coś do stosowania po opalaniu, coś chłodzacego. Za godzine bylismy w domu. nie chciałam mowic że bylimy na solarium bo na serio nie mam przekonania co by powiedzieli rodzice M. i czy to dla nich nie byloby tylko strata pieniedzy. dlatego doslownie jak tylko nie musialam to nie schodziłam na dół. i tak nie udało sie ominac jego rodziców ale wytłumaczyłam sie ze bylismy nad jeziorem i ze to pewnie od wiatru.
poszlismy spac w sumie około 12 w nocy. M. juz wtedy zaczał być rózowy a ja...czerwona. O godzinie 2 obudziłam się, chyba zaczał sie kryzys po opalaniu.

Byłam niespokojna, usiadłam na łozku i poczulam że jestem słaba. w pokoju yo dośc ciepło a mi zaczely się dreszcze.

M. obudził się i potem dośc dlugo oboje nie moglismy zasnac. jak jego zaczelo trzepać pod kołdra to myślałam że zawału nie dostane, zaczelam sie takstrasznie bać o niego, o to ze jak cos sie stanie mu to sobie nie daruje, sama xle sie czulam ale i tak strasznie martwilam sie o niego. w efekcie nie spałam do 5 rano. lezalam obok i słuchałam jak oddych, sprawdzalam czoło czy nie ma gorączki, jak udalo mu sie zasnac to ko lekko rozkrywalam żeby sie wychlodzil. sama mialam moment ze bylo mi juz niedobrze i zaczeło szumiec w uszach, ale usiadlam i napilam sie wody, po 40 minutach przeszło. Wogóle to w nocy szperalam po necie szukając czegoś o udarze słonecznym i o tym co robić w razie "w". Wiecie co - potwornie się balam o M. czuje sie w tym momencie za niego odpowiedzialna bo to ja mu pokazalam solarium i jakby tak cos sie stało to nie wiem co bym zrobila.
Jak zaczeło dzis świtać to poczułam ulgę. w dzień człowiek sie rusza, jest wsród ludzi wiec latwiej mu zapanowac nad ciałem i w razie złego samopoczucia udac sie po pomoc. w nocy to ja pilnowalam jego zeby oddychał, zeby spal spokojnie zeby pił.
Dzis rano jak M. wychodził do pracy to on juz był w zasadzie brazowy, tylko lekko czerwony jeszcze pod piersiami i hehe "w okolicach bikini"

(jak to inaczej u faceta ładnie okreslic??

)
ja jestem do tej pory czerwona na twarzy. nogi juz sa znośne choc jak wyschnie mi skóra to robi sie niefajnie. ale najgorsza ta twarz - wygladam jak kubek z nescafe albo czerwona wiśnia. na twarzy bieleja tylko oczy. babcia michała juz pytala czy chora nie jestem, zebym mierzyła cisnienie - na poczatek sie wytłumaczylam ze to od goraca i ze za cieplo mialam w pokoju - tak ale nie spie juz 2 godziny hehe i nadal wygladam jak burak. nie wziełam pudru, fluidu troszke sie boje uzyc ale jak bedzie trzeba to sie nasmaruje.
dziewczyny jak zlagodzic ta ostrą czewień?? macie jakies sposoby?? czy zostaje tylko czekać??? jakieś okłady? kremy? plisss help me!!!
wiem wiem, że madry polak po szkodzie i że cierp ciało jakżes chciało ale to nie zmienia faktu ze ta czerwien zwraca uwage wszystkich. juz sobe wymysliłam ze jak nie minie mi to do popoludnia to bede sciemniac ze to widac uczulenie na jakis krem - chyba brzmi wiarygodnie. wiem ze to straszne ale no musze cos wymyslec.
