No napisz przecież, że chodzi! 
Musiała mnie uprzedzić

No więc tak....
U nas się dzieeeeeeje...

Pierwsze primo....tak jak Sandra napisała...Małgosia zaczęła chodzić...Uffff....
Już myślałam ,że nigdy się nie doczekam

A to było takie zaskoczenie z dnia na dzień

Jeszcze półtora tygodnia temu potrzebowała dwóch rąk żeby iść i to z problemem,aż tu nagle....odważyła się

Teraz chodzi z pokoju do pokoju....
Przekłada sobie zabawki z pudła na środek pokoju...
Widzę też ,że jest inna...Też musiała ją ta niemoc męczyć pewnie...
Wiadomo....to chodzenie jest jeszcze takie ostrożne...i nie na każde zawołanie,ale śmiało mogę powiedzieć....Małgosia chodzi !

Drugie primo...udało mi się załatwić neurologa....wizytę mamy 17 listopada...już się boję...

Kolejne primo....Udało mi się zamówić buty korekcyjne dla Małej ,ale takie już żeby mogła chodzić.
Jedne są robione w Bydgoszczy na specjalne zamówienie i te będą na dwór.
A drugie mam z internetu. Też na konkretne zamówienie ,ale to będą kapcie do latania po domu.
No i generalnie tu zaczęły się schody,bo te buty robione w Bydgoszczy miały kosztować około 500zł.
Niby nie majątek (liczyłam na większe koszta) ,ale jak tak kilka razy w roku ma się kupić buty to już troszkę ciągnie.
Poza tym....płacimy składki na tą naszą służbę zdrowia ,więc czemu nie korzystać z czegoś co mi się należy.
Pani powiedziała ,że dobrze by było jak byśmy postarały się o refundację dla niej to będzie 300 zł taniej.
No ok...spoko...tylko kto ma je wypisać....
Szukaliśmy lekarza rehabilitacji,neurologa (choć nie każdy chce wypisać) , ortopedy prywatnie ,który też przyjmuje w jakimś szpitalu ,żeby mógł nam ten wniosek wypisać ,bo to tylko lekarz nfz może.
Uderzałyśmy z każdej strony.
Aż cioci znajomy ,który jest lekarzem,oświecił ją ,że nawet jeżeli się dostaniemy do jakiegoś ortopedy z ulicy,to i tak będzie ciężko żeby wypisał nam taki wniosek ,bo nfz kontroluje czy ma kartę choroby i takie tam...
No więc zostałyśmy w czarnej d....
Zostało nam tylko jedno wyjście...uderzyć do tego ortopedy w Grudziądzu ,do którego jeździliśmy (pamiętacie jakie miałam z nim przeboje? )
No więc ciocia pojechała...udało nam się nawet zarejestrować "na gębę" pierwsze w kolejce...no nieźle

Stres był...kiszki mi marsza grały z nerwów...
Krzywo na siebie patrzyliśmy z lekarzem na korytarzu.
Pewnie sobie pomyślał "on nie...znowu one

"
Weszliśmy do gabinetu...jakoś próbowałam rozluźnić atmosferę... i tu pojawia się czwarte (?) primo...
Lekarz wypisał wniosek !

jupi...i to bez żadnego ale...
Teraz kwestia czy nfz go nie cofnie.Czy jest dobrze wypisany.
No więc Młoda do dziadków ,a ja z ciocią do Bydgoszczy.
Wszystko poszło gładko...

Wniosek zawieziony do pracowni. Od poniedziałku pewnie zaczną być robione

Piąte primo...Mała złapała jelitówkę... i to przeze mnie...

Byliśmy u znajomych w niedzielę.
I mały wymiotował dzień wcześniej i jak byliśmy z Małą to też zwymiotował.
Ja oczywiście wpadłam w panikę ,bo wiedziałam ,że to nie jest żadna niestrawność tylko jelitówka.
Chciałam stamtąd uciekać ,ale wszyscy zaczęli gadać ,że jestem przewrażliwiona ,że to niestrawność i takie tam.
Wkurzyłam się i powiedziałam ,że D. będzie siedział z chorym dzieckiem ,bo ja już mam dość!
Poniedziałek minął bezproblemowo...nic nie wskazywało na to co może wydarzyć się w nocy.
Koło 2 w nocy Mała zaczęła popłakiwać,ale ona zawsze tak robi jak przekręca się z boku na bok czy jak coś jej się śni...
Zanotowałam ,że płakała,ale za chwilę przestała ,więc nic nie wzbudziło moich podejrzeń.
Wstaję rano do pracy. Jak zwykle pierwsze co to lecę do Małej do pokoju zobaczyć ,a tam...smród...nie powiem czego.
W głowie mi się zakręciło jak ją zobaczyłam

Bidulka moja....Miałam wyrzuty sumienia,bo płakała ,a nikt jej nie pomógł

D. oczywiście nic nie słyszał ,że w nocy płakała ,więc co? Cała odpowiedzialność na mnie!
Tak to zachowywała się normalnie...
Kolejną noc leciałam już na jej każde jękniecie...co chwilę wstawałam sprawdzić co się dzieje.
Mnie oczywiście też wczoraj już wzięło...Noc miałam koszmarną

A wszyscy dalej twierdzą ,że to nie jelitówka ,bo "przy jelitówce musi rzadka k*pa"

Sraty taty.. mówcie sobie co chcecie !
Natłok informacji w dzisiejszym poście ,ale takie długie przerwy niestety tym skutkują

To już ostatnie primo....D. się zwalnia ze swojej pracy ,bo w ogóle nie widujemy się.
Ile można pracować po 20 godzin...
Otwiera warsztat samochodowy...także zapraszamy

A ja...jak zwykle zmęczona...

Praca,dom ,dziecko,praca,dom ,dziecko....ech....
A teraz idę spać ,bo 10 pewnie pobudka

Sorki ,że u Was ja nic nie piszut,ale Małgorzata mi nie daje
Wszelkie laptopy ,komórki są natychmiast w jej użytku...

Także ten...staram się jak mogę

No to dobranoc :*