Dziendobry- u was juz popoludnie :kwiatek:
Chchialabym napisac cos nowego, ale kurcze nic sie nie dzieje... Znowu jest koniec tygodnia, czas leci nieublaganie. Pojechalam wczoraj na zakupy ze znajomymi, chcieli kupic pralke i bali sie, ze sie nie dogadaja... Gdybym wiedziala, ze kupno pralki i dobranie do tego lodowki sprawi im taki dylemat, w zyciu bym nie pojechala. Wrocilam o 21 do domu, Irek zly...nic nie zrobione...szkoda gadac. Mialam wszystko w nosie i polozylam sie spac.
Angielscy goscie uppominaja sie o zaproszenia no i musialam sie przyznac, ze mam je w domu, ale nie wiem jak je wypisac, bo jakos dziwnie sformulowane, wiec moj szef mi pomogl je wypelnic. No i okazuje sie, ze wszyscy przyjada

napewno moj i szef i jego zona. Fajnie, bo z nimi idzie sie dogadac, wiedza, ze nie bede miala czasu na oprowadzanie ich i zwiedzanie z nimi i sami sobie juz zorganizowali czas

Dogadalismy sie tylko co do sobotniej kolacji wszyscy razem i ok
