Do ślubu 10 dni!!!!![/b]
Dzisiaj jeszcze dwucyfrowa liczba w odliczaniu, ale od jutra będę mogła śpiewać: "już za kilka dni, za dni pareee..."

Dzisiaj przyjeżdżają moi Rodzice, będziemy robić ostatnie przedślubne zakupy. Potem zabiorę się z nimi do Świdnicy i oddam się błogiemu lenistwu

Żart, muszę się czymś zająć, bo oszaleję. Może w końcu produktywnie popracuję. Mam też kilka ważnych wizyt zaplanowanych w Świdnicy - kosmetyczka, fryzjer, pani od tipsów... Czuję, że wchodzę na ostatnią prostą. Mam też przedślubne zadanie bojowe na mój pobyt w Świdnicy - wydrukować winietki na stół.
Ciągle się boję, że coś mi umknie... Zaczynam przejmować się coraz mniej istotnymi rzeczami, popadam w paranoję, dobrze, że do ślubu już tak niewiele czasu zostało, bo chyba bym zwariowała! Myślę jednak, że tuż przed ślubem osiągnę wymarzony stan panny młodej - błogiego otępienia. Będzie mi już wszystko jedno
Wczoraj ustaliłam też z Mamą Szymona, że moj bukiet zobaczę dopiero pod kościołem, bo Ona omówi wszystko z florystką - moją imienniczką, ale oczywiście moje "instrukcje" zostaną wzięte pod uwagę.
Poza tym jestem niepocieszona, bo wycofali ze sprzedaży błyszczyk, który zasugerowała mi wizażystka i musi teraz dobrać inny na ślub. Na szczęście idę do niej w piątek, więc będzie czas, żeby to ustalić.
Jak o tym wszystkim myślę i piszę, to czuję te legendarne motylki w żołądku... Fantastyczne uczucie!
