Powiem Ci tylko tyle...wychowałam się w biednej rodzinie. Pamiętam czasy, gdy w lodówce było tylko światełko i jakaś kiełbasa zwyczajna, co mnie jako nastolatkę irytowało niemiłosiernie. Jak również to, że na wycieczki klasowe koleżanki brały kanapki z szynką, a ja z jajkiem, które niemiłosiernie pachniało....a jak pachnie gotowane jajo to każdy wie....
Ale u nas zawsze były priorytety. Były rzeczy ważne i mniej ważne...i na te ważne pieniądze znaleźć się musiały. Zatem nie mówi mi, że nie rozumiem.