hihi, ja pamiętam, jak jeszcze nawet nie byliśmy zaręczeni, to mój T. stwierdził, że w sumie mógłby przyjąć moja nazwisko (moje jest ładniejsze;P). Ale, jak już ślub powoli się urzeczywistnia, to nie jest taki chętny. Bardzo mnie jednak gorliwie namawia, żebym zostawiła swoje i miała dwuczłonowe, jednak ja nie wiem tak do końca. Z jednej strony bardzo podoba mi się ta tradycja, że żona na znak oddania się i przynależności dla męża przyjmuje jego nazwisko. Nie tworzy to też żadnych "niewygodnych" sytuacji, bo jak np. wytłumaczyć potem swojemu 5-letniemu dziecku, czemu mamusia się inaczej nazywa i czemu nazwisko tatusia (a tym samym dziecka właśnie, bo dla mnie dzieci akurat powinny mieć nazwisko ojca) się mamusi nie podoba.
Z drugiej jednak strony, jestem niezależną kobietą i dlaczego w imię tradycji mam rezygnować z mojego nazwiska, które lubię, na którym być może już buduję swoją pozycję zawodową i przyjmować nazwisko, które mi się nie podoba?
Cóż, do ślubu mam jeszcze ponad rok, więc na razie nie spędza mi to snu z powiek, ale wiem, że potem będzie, bo bądź co bądź, ale jest to decyzja na całe życie;>
Także mam nadzieję, że Wy dziewczyny nie przywiązujecie do tego takiej wagi i macie AŻ takiego dylematu:)