No i wczoraj nie napisałam nic(tylko przeglądałam sobie forum.Krew pobrana i strasznie się przy ym namęczyliśmy.Tzn ja przeżyłam to okrutnie,bo MIłoszek płakał i płakał.Dobrze,że był z nami tatus (wyrwał się z pracy) bo sama nie dałabym rady To był koszmar.A jeszcze do tego Miłek sobie po południu nabił guza, a upadł na plecy i główkę 2 razy.No i płaczliwy miał dzionek.Tak się jeszcze do mnie nie tulił,jak wczoraj-przyklejony był do mnie.I nie że na rączkach- po prostu siedziałam obok niego,a on na klęczkach i układał głowę na mnie.Rozczulający widok,ale niestety nie okoliczności.
Ale nocka minęła dobrze.
Dziiaj tez nie jest źle.
Miłek potrafi już
- pokazywać gdzie jest oczko i nosek
- mówi brum brum na autko
- rozpoznaje pieska.
A my zaraz coś przekąsimy i spadamy na dwor,nawet słoneczko wyjrzało.Hurra.
pozdrawiamy