Jakoś nie było czasu na odpalenie kompa, trochę podczytywałam przez komórkę ale już nic nie chciało mi się pisać.
Narazie pieluchy odpuściliśmy. Za to przez weekend pozbyliśmy się smoczka.
R. pojechał w sobotę z Natalką do sklepu i miała sobie wybrać lalę w zamian za oddanie smoka. Lala wybrana, Natalka sama smoczka wyrzuciła i w ogóle wszystko kumała że śpi bez smoka itp, a jak przyszło do zasypiania... Masakra... Choć wieczorne zasypianie nie poszło źle - kilka minut popłakała i zasnęła. Ale - potem obudziła się ok 23 i to już było straszne... Płakała, wyła, tylko powtarzała "diduś", jejku ale nam się serce krajało, ja już łzy w oczach, no straszne to było... I ja i R. wachaliśmy się czy nie oddać jej jednak smoka zwłaszcza że przecież Dominiś ma i czasami cycka... Ale nie daliśmy... W końcu zasnęła i do rana spokój. W niedzielę w ogóle nie chciała położyć się na drzemkę. Jak już się położyła to od razu "diduś" my mówimy że nie ma bo przecież wyrzuciła to od razu wstaje - ale nie płakała. Niedziela wieczór - myślałam, że będzie powtórka z poprzedniego wieczoru ale zapytała o smoka i nie płakała. Strasznie długo się wierciła i kręciła ale zasnęła no i do rana spokój. Ciekawe jak dzisiaj zasnęła w przedszkolu.
A Dominiś zaraził się albo od Natalki albo ode mnie i ma katar... Charczy mu tam coś w nosie, więc psikam, ściągam fridą i wychodzą żółte glutki... No rewelacja...
Zdrowie Natalci duuuuuuuuuuuuuuuużo lepsze

Czasami jeszcze zakaszle, katar raz ma a raz nie. Bactrimu jej w sumie nie dałam. A najlepsze jest to, że te obrzydliwe Pulneo pije ze smakiem i się nie krzywi

Poza tym ja się wykańczam... Późno chodzę spać, potem mały się budzi i się kręci, męczą go te gluty albo bąki. Jak zaśnie to potem za szybko mija mi sen i trzeba karmić... Dziś w nocy spałam ok 4,5h... Mówię o spaniu. W dzień oczywiście nie śpie. Dziś musiałam wysprzątać chałupę bo położna przychodzi ale od jutra mam zamiar coś nadrobić ze snu.
Kasia Natalka zniosła moją obecność dobrze. Była u mojej mamy, jak ją R. zabierał do domku to pierwsze co od razu wołała "mama, mama" i to samo rano po wstaniu ale ogólnie dobrze. R. jej mówił że mamusia jest w szpitalu bo urodził się jej braciszek, że jest malutki i musi jeszcze być w szpitalu bo lekarze go badają i tyle. Bezproblemowo. Nie było zazdrości i nadal nie ma.
Ania no tytuł trzeba zmienić. Muszę pomyśleć nad czymś, ale nic twórczego nie przychodzi mi do głowy.