Cześć Kobitki

jesteśmy w domu od ok godzinki 16.
Jest tyle do opowiadania że nie wiem od czego zacząć

Ale generalnie powiem Wam, że zrobiłam sobie kuku, bo chyba mi szwy obtarły się za bardzo o spodnie no i jazdę samochodem i czuję się "tam" tak jak po porodzie

także czopek poczeka na jutro aż będę w lepszym stanie bo dziś nie będę się masakrować...
Ja leżę, a mojego R. to normalnie nie poznaję - taki zakochany w córce, mnie obcałowywuje, a Małą to najchętniej by tylko kręcił na kamerze i zdjęcia robił - mimo że tylko śpi

Do szpitala dziś przyjechał do mnie z kwiatami a dla Małej z tygryskiem

Jak chcecie szczegółową relację to musicie na nia poczekać chwile - tzn dłuższą chwilę

Jeszcze na dzień dzisiejszy mogłaby być za okrutna i za straszna - zwłaszcza dla tych, co są jeszcze przed porodem i jeszcze zamierzają rodzić w tym szpitalu co ja... Żeby nie było - ogólnie jestem bardzo zadowolona, ale było takie cuś co niestety na cały poród wpłynęło tak a nie inaczej... Ale wszystko w swoim czasie - teraz jak o tym myślę to nie pamiętam tego wszystkiego ale na moment porodu to było strasznie... To tak w wielkim skrócie

A tak jeszcze mam do Was pytanko, bo nie wiem czy to jest normalne. Jak byliśmy w szpitalu to raczej ciężko było Małą uspokoić a teraz w domu to szok - tyle śpi, że aż się martwię czy nie za dużo? Usypia przy cycku a w szpitalu prędzej wariowała niż usypiała. No i taka zmiana? Nie wiem czy to normalne czy nie??