Witaj!
Nie udzielałam się, ale od niedawna podczytywałam

jednak w końcu na finishu się ujawniam

Musze przyznać, ze niestety wiem co oznacza czekać w szpitalu (będąc po terminie) na rozwój wydarzeń...i wiem, że nie napawa to zbyt optymistycznie...ale główka do góry

ja obie ciąże przenosiłam do magicznych 11 dni po terminie i za każdym razem z 2 razy meldowałam się na IP po terminie i bez akcji.
Jednak zawsze wiedziałam, ze to jest najlepsze co można było zrobić, bo jest się w szpitalu pod stała i dobrą opieką. Wiadomo, że każdą ciężarną już na końcówce irytuje to że musi czekać...czasami jest to spowodowane przez opieszałość lekarzy....bo wiadomo oni zawsze na wszystko mają czas... (tak bynajmniej było u mnie)
Przy pierwszej córce spędziłam 4 dni bezczynnie w szpitalu nim wgl zabrali się za indukcję porodu. Przed oczami miałam już cesarkę. Najadłam się takiego strachu, że myślałam że SN już nie urodzę...Płakałam rodzinie w rękawy bo jak długo jeszcze muszę czekać?! Jednak mi oxy pomogło niemalże od razu i po 5 godz od pierwszych bóli z kroplówki tuliłam w ramionach swoją córcie.
Tobie życzę tego samego...żebyś jak najszybciej utuliła synka

No i trzymaj się kupy

Pamiętaj, ze po coś i dla kogoś tam jesteś!
A te telefony...proponuje zrobić przekierowanie na telefon męża
