Kochana... Napiszę tak: ciesz się ze swojej sytuacji, bo oddałabym wiele by w takiej być.
Ja po Ślubie wylatuję do Irlandii. Zero możliwości przebywania z rodziną, z siostrą, z "moimi" dzieciaczkami... Zero znajomych... Ta dziura zabita techami w której mieszkamy, jest po prostu do d.... . Polacy tu są, ale z nimi się po prostu nie da. Każdy tylko patrzy, kto ile zarabia, i jak tu zrobić coś, by wyjść na plus. Masakra po prostu. Pracy też nie znajdę NA PEWNO. Bo wszystko zamykają(kryzys

). A jeśli kogoś potrzebują, to ewentualnie w jakimś sklepie do obsługi klientów, gdzie się nie nadaję, bo nie dogadam się z irlandczykami, którzy tutaj mówią pół po angielsku, pół po irlandzku. Taka to wieś... Nawet sobie na zakupy porządne nie pójdę, bo ceny ciuchów są tak wysokie, że szkoda wchodzić do sklepów.
Uff, ale się wygadałam. Ale to cała prawda o tej ... ... ... Irlandii, której nienawidzę całym sercem. Może byłoby inaczej, gdybyśmy mieszkali w jakiejś większej, bardziej ludzkiej miejscowości

Wybacz
Haniu, że tak Ci tu nasmęciłam. Ale wszystko napisałam prosto z serducha, tak mnie natchnęło.
No więc: Na pocieszenie raz jeszcze: Nie załamuj się, nie jest aż tak źle jak Ci się wydaje!

A teraz lecę, bo A. wraca z pracy

Buziaczki!
