zleci?
mi to tak czas zapitala, że jestem przerażona.
Nie mamy nic załatwione, ani zaproszeń, ani kancelarii kościelnej, nic się nie ruszyło. Nawet ceny za talerzyk na weselu nie znamy, właściciel nie chce powiedzieć, jeszcze nie daj Boże okaże się ze na s nie będzie stać na wesele.

Jedynie te sprawy co 1,5 roku temu jak planowaliśmy wesele są załatwione i sukienka zadatkowana.
Mówię Wam dziewczyny, zaczynam trząść portkami, że to już ostatnia chwila.
Może jutro się do księdza wybierzemy, zapytać co do ślubu jest potrzebne i jak z naukami

Nawet nie mam koncepcji jak ma wyglądać moja fryzura, bukiet, makijaż, buty.
Teraz ten remont się skończy, uporządkuję sprawy ze zdrowiem i z badaniami przed ciążą i chyba ruszymy z kopyta, bo innego wyjścia nie ma
