Ja miałam od początku bardzo lekkie podejście do karmienia, tzn. " Będę miała pokarm, to dobrze, a jak nie, to tez nie będzie tragedii"
Mleka miałam duzo od początku, mała ładdnie ssie, po trzech tygodniach dopadł mnie pierwszy kryzys laktacyjny, w piersiach susza, mała się darła, położna i pediatra z przychodni sterroryzowały mnie zakazując dokarmić, kazały przystawiać, przystawiać i jeszcze raz przystawiać

Przystawiałam, masowałam piersi, piłam herbatki, robiłam okłady, a z piersi oidciągałam ledwo 30 ml. Postanowiłam dokarmić, bo małą mi wyła z głodu.
Ale położna i pediatra zganiły mnie i kazały przystawiać i nie dokarmiać. Pamiętam, że wtedy nienawidziłam karmienia, męczyłyśmy się obia ja i Daria, ale karmiłam. W momencie największego kryzysu podawałam butlę 3 razy na dobę, w końcu odpuściłam, powiedziałam "Trudno, koniec, nie będę się męczyć" I wtedy nagle moja laktacja znów zaczęła wracać do normy, udało mi się dokarmiać coraz mniej, aż całkiem wróciłam do piersi i odstawiłam butlę. Ogólnie do tej pory miałam już kilka kryzysów laktacyjnych, ale nadal karmię, w końcu, wtedy kiedy psychicznie sobie odpuściłam, przestałam się napinać, polubiłam to karmienie. Owszem zdaża mi się czasami ją jeszcze dokarmić. Problem teraz jest w czym innym.
Daria ma skazę białkową, uczula ją praktycznie wszystko, nie tylko nabiał i białko. Wszyscy wokół nagle zaczęli mnie namawiać do przejścia na butlę, bo moja dieta w tej chwili, to praktycznie wafle ryżowe, gotowany kurczak, marchew i buraki. Jestem słaba, mam koszmarne zawroty głowy, czasami mam problem, zeby się podnieść z łóżka, tak mi się w głowie kręci, ważę w tej chwili mniej niż przed ciążą. Mąż się o mnie martwi, rodzice się martwią, a ja się uparłam, ze będę ją karmić piersią, aż ją wyprowadzę z tej skazy. Owszem czasami muszę dokarmić Bebilonem Pepti, bo z moimi piersiami jak z gospodarką, kryzys goni kryzys

Tylko tak myślę ile jeszcze tak pociągnę? Chcę ją karmić, ale dziś kiedy zasłabłam karmiąc dziecko (na całe szczęście odjechałam na łóżku, nic się nie stało ) wystraszyłam się i zastanawiam się co robić, karmić za wszelką cenę, czy dać butlę?
Przepraszam, że piszę tak chaotycznie, ale jakoś dziś nie mogę zebrać myśli