Kaha : czy Ty te oczy podkolorowujesz jakimś programem? nigdy nie widziałam aż tak niebieskich... cudne 
Nie kochana, nic nie robię poza nadaniem ostrości czy wycięciem konkretnego fragmentu zdjęcia. Tak naprawdę Łucja nie ma niebieskich oczu, one na fotach tak wychodzą...oczka ma coś pomiędzy szarym w odcieniu niebieskiego a niebieskim właśnie...ale bardziej wpadającym w turkus...stąd może ta niebieskość na fotach.
Dzisiaj byliśmy na pierwszych imieninach u siostry ciotecznej Łucji a mojej chrześniaczki - Hani. Łucja jak zwykle przy gościach zachowywała się przyzwoicie, siedziała u mnie na kolanach i zjadła razem z Hanią talerzowy obiadek, ugotowany specjalnie dla nich przez moją sis. Jadły ziemniaczki, pierś kurczaka i marchewkę/ świeże ogórki. Była też zupka pomidorowa dla nich z kluseczkami...ale obie panienki pogardziły....po tatusiach obie mają "uwielbienie" do pyr. Poza tym stała się rzecz warta odnotowania...ponieważ Łucja postawiła na tychże imieninach swoje pierwsze samodzielne kroczki...ciekawe jak się sprawa rozwinie dalej...hehe...
Na tą specjalną okoliczność córcia została "okraszona" kitką - o ile ten twór można tak nazwać - i kokardką....ponieważ byłam zupełnie nieprzygotowana na fryzurowanie mojej córki - czerwoną kokardę ukradłam łowiczance, którą Łucja dostała od cioci Marty...z Łowicza

Całość wyglądała komicznie...no ale ze względu na ciężar okoliczności - przez cały dzień panna paradowała w kokardce. W dosłownym tego słowa znaczeniu...moje dziecko ciągle chodzi..umęczy wszystkich okrutnie...chodzi i chodzi i chodzi....godzinę, dwie , trzy...a potem pada jak mops i śpi do 8 czy 9 rano....
Łucja składa Hani życzenia, a Hania ....zapija herbatkę mając w nosie zabiegi siostry:

Zniechęcona...pokazuje na zapięcie szelek bujaczka...Łucja już wie, że kliknięcie "tego białego" to jedyny sposób na wydostanie się z bujaczka...czyżby chciały dać nogę na swoją prywatną imprezę?


Jestem gotowa ...do chodzenia....

Tak więc chodzę....

...i robię przerwę na pokazanie, gdzie Hania ma oczko


..i znów tup tup tup...a wszystkim kręgosłupy w coś wchodzą....

...poza chodzeniem druga istotna schiza mojej córy to buty....pradziadek był szewcem...czyżby geny dają znać


..i znów na chwilkę do Hani pogadać...

i abarot...wiadomo..i do znudzenia...szok ile to dziecko ma energii i siły...no bo ile można chodzić


Pozdrawiamy poimprezowo.
Lilu..instuktaż..heh...namysliłam szamponem, wyczesałam do góry na irokeza , złapałam paluchami jak na zdjęciu i trach...nożyczki miały zaokrąglone końcówki na wypadek gdyby mi się ręka "omskła". To co ucięłam do papierka i do książeczki od chrztu na pamiątkę...ale żeby mi równo wyszło...to nie bardzo...mała była zbyt bardzo zainteresowana tym co się dzieje wokół a najbardziej nożyczkami...no ale grzywka skrócona i nie wlazi w oczka.