Dzień się chyli ku końcowi. Maleńka wykąpana i nakarmiona odpływa gadulcując z zabawkami o wrażeniach z dnia, zakładam więc, że opisany upadek nie poprzestawiał jej w główce
Żarty, żartami, ale śmiesznie mi z tym nie jest. Czuję się potwornie, że mimo mojej obecności to miało miejsce. Nauka na przyszłość, że z dzieckiem nie ma chwili "nie pilnowania".
Z posiłkowych nowości dzisiaj w brzusiu Kluseczki zagościła Pani Dynia. Przywilej skarmienia jej, miał tatuś, bo mamusia wówczas pedałowała na zajęciach. Ponoć jedzonko poszło gładko. He he, jakby mogło być inaczej. Przez moment popluła sobie Mariczka na karmiącego tatę, ale ponoć był to tylko epizod.
Mama Nina, zaś czuje, jak jej wena do zajęć fit wraca. Dziś o mało rowerków nie zabrakło, taką miałam frekwencję

Kocham to co robię!!! Jest mi z tym cudownie! Klienci też czują się ze mną dobrze i chyba o to chodzi.
Jutro powtórka z rozrywki.
W czwartek zaś wielki dzień. Nasze Szczęście- Marika kończy 6 miesiąc, a co za tym idzie zaczynam odstawiać pierś. Początkowo chcę zrezygnować z karmień w ciągu dnia, a utrzymać I poranne i ostatnie na noc. Zobaczymy, jak to w praniu wyjdzie. Zależy mi na naturalnym zatrzymaniu laktacji, bez medykamentów. Wszystko w naturalnym tempie. Uważam, że swój cel osiągnęłam i z czystym sumieniem mogę odstąpić od cyckowania.
Najbardziej cieszy mnie, że w nagrodę czeka na mnie butla Malibu i Sheridans`a. Już mam ślinotok na nie
