Sama nie wiem jaki jest to kryzys. Ona po prostu ciągle płacze. Wiecznie na cycu mogłaby wisieć, a ja czasem chcę po prostu pójść do toalety i nie mogę...
bo ona drze tą swoją małą

koparkę:
Głodna nie jest, bo jadła z cyca i z butli, odciągnięte. Smoka od butki wypluwa, zatem brzusio pełen. Przybrała ponad 600 gram od wyjścia ze szpitala, więc wiem, że mój pokarm wystarcza. Pielucha czysta, brzuszek pełen i mięciutki, karczek ciepły. No i o co chodzi

Ja się pytam

Dzisiaj dzień bez emocji... eksperymentalnie. Nawet spacer nie wchodzi w grę, ale jej to chyba nie leży, bo zasypia na góra 15 minut i znowu koncert.
Każde odstawienie od piersi, nawet po 2 godzinnym seansie karmienia zakończonym jej zaśnięciem przy cycku ma swój płaczliwy finał. Przecież nie mogę 24h na dobę mieć jej przy cycuchu, bo umrę z głodu, pragnienia i innych niezaspokojonych potrzeb natury fizjologicznej.
A w ogóle to buziaka jej wysypało mimo unikania przeze mnie alergennych pokarmów. Tylko buziaka, bo zagięcia w łokciach, pod kolankami czyściutkie. Lekarz uspakajał, że to aklimatyzowanie się i mam się nie martwić. Ale, jak się nie martwić, no
Dupkę też jej odparzyło, a zmieniam pieluszkę nawet po małym bączku z kleksikiem

Myję w misce po każdej kupce i smaruję kremem przeciw odparzeniom, a tu takie czerwone brzydkie krostki na tyłeczku.... echhhh sił mi brakuje na zrozumienie i działanie.