Ja niestety znów dwa dni przerwy, przedwczoraj pieczenie ciast, a wczoraj zjazd rodzinny. Pojadłam megakalorycznych ciast, na szczęście z umiarem, dziś na wagę wchodzę, mały spadek

. Chyba czas się pozbyć wyrzutów sumienia przy sporadycznym jedzeniu takich rzeczy

. Ogólnie był więc tydzień niećwiczenia, z jednym dniem treningu

. Od dziś wracamy do gry.
Bez ćwiczeń czuję się tragicznie, waga się trzyma lub nawet ciut spada, a ja i tak psychicznie się dołuję, jak nie poćwiczę

. Za 2 tyg jedziemy na komunię męża chrześniaka, do rodziny 500km. Widzieli mnie 7kg cięższą

. Mój cel do tej komunii to miało być 55, jest 55,3, więc teoretycznie lekki szlif i cel będzie osiągnięty

. Ale... Jakby co nieco więcej spadło to bym była spokojniejsza
