Dzięki morgaina

Nasz rodzinny weekend się kończy. A szkoda bo był udany. Wczoraj zostawiłam Tomka z dziećmi, a sama wybrałam się w końcu po sukienkę na wesele (idziemy 14.02). Przymierzyłam kilka, w końcu zdecydowałam się na zakup bordowej sukienki (uprzedzam, że fotki będą dopiero po weselu). Tatuś świetnie sobie radził z częściową asystą babci (mojej teściowej). Później były wspólne zabawy aż dzieciaki popadały.
Dzisiaj po kościele Wiktor wybrał się z tatą na "sansi". Co prawda śniegu tyle co kot napłakał, ale kilka razy udało mu się zjechać z górki. Sam dzielnie ciągnął sanki z powrotem pod górkę. Do domu wrócił rumiany jak "ruska baba". Ja w tym czasie walczyłam dzielnie z moją mamą w kuchni robiąc pyszne pyzy ziemniaczane z mięsem. Mamy ich tyle, że przez 3 dni będziemy wcinam (mam problem z obiadem z głowy

). Oskarek grzecznie spał w tym czasie

Oskarowi zmieniły się dziąsła, są takie rozpulchnione i jeżeli tylko nie śpi to usilnie wpycha piąstkę do buzi.
Orientujecie się na ile 3 letnie dziecko może być świadome bólu. Już kilka razy Wiktor mówił, że go boli, a to ząb, a to brzuch, wczoraj pokazał na serce. Nie wiem czy mam się czym martwić, czy on tylko próbuje zwrócić na siebie naszą uwagę. Nie zachowuje się jakby go coś bolało, bo po chwili od powiedzenia tego gania i bawi się normalnie.