dziś rano Nadia wstała i dalej było to samo to zadzwoniliśmy do rodzinnego chociaż wiedzieliśmy, że pewnie to nic nie da ,ale też ze względu ,że się przeprowadzamy i Nadia miała miec ostatni dzien w przedszkolu to pojechaliśmy razem po rzeczy i się pożegnać z paniami i przy okazji dopytać czy aby na pewno się nic wczoraj nie stało. Akurat trafilismy na cwiczenia przeciw pożarowe i wszyscy byli na zewnątrz ,rozmawiamy z paniami i mówią, że wszystko było ok ,że nie zauważyły ,żeby coś się stało i ,że to dziwne no ale widziały,że chcemy ją postawić a Nadia nic. to je ulubiona pani wzieła ją na ręce i mówi, że zobaczy w środku czy pójdzie ,my czekaliśmy chwile na zewnątrz i pani wyszła i mówi,że tak troszkę kuleje ale ,że poszła ,żeby ją jeszcze na chwile zostawić i zobaczymy, jak by się coś działo to zadzwonią ,ale po 30 min sama zadzwoniłam i mówią, że już wszystko jest ok ,że chodzi normalnie ,biega ,że wszystko wygląda ok ale jak by co będą dzwonić . no i jak ją odebrałam po 14 to akurat wracali od takiej dziewczynki z grupy bo byli u niej w odwiedzinach całą grupą bo też kończyła dziś przedszkole i panie mi pokazały zdjęcia jak Nadia dziś skakała u niej na trampolinie ,ale sama jeszcze nie miałam okazji zobaczyć czy chodzi normalnie bo jak ją odbierałam to akurat zasnęła i jeszcze spi.
ale nasza lekarka co prowadzi Nadię od ur. powiedziała,żeby tego nie lekceważyć i ,żeby w PL (wie ,że akurat jutro jedziemy) zrobić usg bioder bo może jakaś infekcja być i żeby to sprawdzić ,