Podwyższone napięcie mięśniowe. Młody się prężył, wyginał, miał wiecznie ściśnięte piąstki i spięty kark i plecki. Fizjoterapeuta odradził chustę. Sporadycznie i tak nosiłam, bo Igusiowi dawało to poczucie bezpieczeństwa, ale nie dłużej niż 30 minut. A zakupy, czy spacer na ogół trwają dłużej. Młody się odzwyczaił a i dla mnie był już zbyt ciężki.
Faktycznie obiło mi się o uszy, że w tym przypadku nie powinno się nosić w chuście, ale jakoś specjalnie nie mówi się o jej wadach, a często o zaletach.
Sarmaxarica, jeśli chodzi o pchły. Weterynarz raczej nie pomoże. U nas kot przytargał stado jak byłam w ciąży i niestety, ale środki delikatne dla otoczenia nie są skuteczne. My kupiliśmy raid max na owady biegające, chyba czerwony spray, ma środek aktywny, który zabija również pchły, akurat ich nie wymienili na opakowaniu ale sprawdziłam w internecie, już nie pamiętam jak się nazywa dokładnie, sprawdź sobie czy nie macie tego składnika w swoim preparacie. Niestety pozbycie się pcheł to nie taka prosta sprawa, prócz odpchlania psa sukcesywnie przez kilka tygodni trzeba też kilka razy conajmniej pryskać otoczenie. Miejsce gdzie pies lubi leżeć, dywany i wszystkie ciemne, "przytulne" kąty, bo tam lubią bytować te uparte paskudy. Wyprać pościel, koce, narzuty. Składają jaja, z których larwy wylęgają się nawet po kilku miesiącach jak wyczują ofiarę. Coś o tym wiem, bo my je tępiliśmy coś ponad miesiąc czy nawet dwa, a w pokoju mamy wykładzinę. Kilka razy zostałam ugryziona więc to nie prawda, że psie czy kocie pchły nie zadowolą się ludzką krwią. Trzeba spsikać, po 20 min wietrzyć, wietrzyć i jeszcze raz wietrzyć żeby mały nie wdychał oparów, jeśli są w kilku pomieszczeniach to każde po kolei żeby było gdzie uciec i odkurzać codziennie żeby martwe robale posprzątać bo o ile mi wiadomo larwy żywią się też swoimi martwymi krewniakami

to zadziała na pewno, ale trzeba niestety uważać na dziecko i sukcesywnie pryskać żeby to miało sens, bo na raz wszystkich się nie wybije. Współczuję Ci, ja spać nie mogłam bo ciągle miałam wrażenie, że coś po mnie łazi. Powodzenia
