Haniu, ja tu widzę jedną zależność.
Ja z moim dzieckiem byłam od początku do końca. Przed zabiegiem nikt mi dziecka nie wyrywał, jechałam z nią pod same drzwi, raz pozwolono mi wejśc w czasie usypiania.
Przy wybudzeniu też zawsze byłam - wyjątek najpowazniejszy zabieg serca, ale zaraz jak Młoda zaczeła kumac baze mnie zawolali.
Przed zabiegiem duzo rozmawialismy o zabiegu (tyle ile mozna owiedziec 2 -latkowi). Cały okres w szpitalu - a było ich trochę, były zawsze w miłej atomsferze tj. szpitale dziecięce z salami zabaw (jeden raz nie), zabawek multum z domu, komuter z bajkami itp.
Moje dziecko nie ma traumy, nie boi się szpitala, czy lekarzy.
Pamięta oczywiscie po co się wklada motyla do ręki i ze boli, dlaczego ma nakłucia na nożce. Ale nie jest to na pewno dla niej traumą.