Zadnych.
Szmer, który spowodowal, ze poszlismy do kardiologa byl szmerem rozwojowym.
Ale od razu było skierowanie do szpitala.
Mielismy dwa podejscia.
Pierwsza operacja sie nie powiodla. Lekarze stwierdzili, ze wady nie ma, jak weszli "do srodka", a na echo ja bylo widac.
Ale mi to nie dawalo spokoju.
Poszlam do innego lekarza. A nastepnie zbadal nas jeden z nalepszych docentow na Sląsku zajmujacy sie tą wadą.
Powiedzial, ze operacyjne i on znajdzie nam tą dziure.
Szukał w czasie operacji 2 h i jak znalazł okazała sie ogromna, ale byla umiejscowiona w innym miejscu niz zazwyczaj dlatego poprzedni zespol operacyjny najprawdopodobnie go nie znalazl...nie chcialo im sie szukac.
Wada tak duza jak miala Zu zagrazala zyciu.