Witam poniedzialkowo!
Weekend minąl calkiem fajnie, choc niestety tylko niedziela ale mam nadzieje ze juz tak zostanie

, musialam męża ustawic do poziomu, zobaczymy na jak dlugo

Sobota troche nerwowa, maz wrocil pozno bo po 20 z pracy, na wesele nie poszlismy wiec oczywiscie tesciowa wydzwaniala co chwile do meza a jak on nie odbiera to do mnie, tez nie odbieralam, ale to dlatego iz nie mialam telefonu wyciagnietego z torebki, bo jak bym odebrala to bym jej pare slow pewnie powiedziala.
Męza widzialam w sobote przez 5 min, bo pojechal pilnowac domu rodziców, co dla mnie jest nie zrozumiale, bo nie dosc ze mają psa, alarm to jeszcze mąz musial tam byc, po co

Bo "mamusia" powiedziala ze jak na wesele nie pojdzie to ma pilnowac domu. Normalnie szok!
W niedziele sie dowiedzialam od męza ze poprostu byl potrzebny jako nianka

, musial jechac po siostre i jej synka na wesele naszym samochodem) tzn moim (gdzie zatankowalam za pieniądze pozyczone od mamy)

bo mąz mi kasy nie zostawic, ani paliwa w aucie.
Poczym siedzial z malym a siostra sobie pojechala swoim autem dalej sie bawic (jest w ciązy ) w tym samym miesiącu co byla w ciazy u nas na weselu, ktore zupelnie olala, i poszla spac do naszego apartamentu malzenskiego ktore dostalismy od hotelu, cale wesele pospala, po czym wstala jak juz goscie sie rozeszli i wielce oburzona zwrocila uwage ze czemu jej nie dadzą teraz cieplego jedzenia.
W niedziele mialam "malą pogawędke" z męzem, otoz powiedzialam mu że jak tak dalej będzie pilnowal swojej rodzinki (mamusi, tatusia, siostry.......) to straci swoją rodzine, bo i tak widzi nas raz na jakis czas.
Ogolnie wypozyczylam sobie go, dalam mu ostatnia szanse , czy ją wykorzysta, nie wiem , jego sprawa, ja zdania nie zmienie!!!!!
W niedziele od tesciowej jeszcze uslyszalam " ja nie wiedzialam jak was mam wytlumaczyc przed mlodymi, czemu was nie bylo" ja sie na pięcie odwrócilam i poszlam w druga strone.
Po co tlumaczyc, nie rozumiem, mlodziu u nas nie byli i sie tlumaczyc nie tlumaczyli

Oj musze ich do pionu ustawic bo znowu sie zapominają, wiecie nie chce sie z nimi kłocic bo to do niczego dobre nie doproawdzi, tym bardziej ze będziemy blisko nich mieszkac, ale przesadzają.
Malemu dzis wyjęlam szczebeki z lozeczka, i wchodzi i wychodzi sobie kiedy chce. A ile ma radosci w tym.
Za to niedziela byla bardzo mila, poszlismy z malym na plac zabaw i sie bawilismy jak male dzieci w trojkę

, mlodemu najbardziej sie podobala hustawka, po jednej stronie siedzialam ja z Alexem a po drugiej mąz, i za kazdym razem jak sie odbijalismy to on sie w glos smial

Teraz sobie smacznie spi, a ja mysle co by tu zrobic, chcialabym isc na jakis kurs, i zastanawiam sie nad drugimi studniami
