Iza464 my mamy ślub w centrum w Bazylice NMP Anielskiej to była kiedyś moja parafia i mam sentyment do tego kościoła, no i mamy tam znajomego księdza

czekam na e-maila

fotografa ani kamerzysty jeszcze nie mamy ale jak coś będę mieć to na pewno podeślę namiary


Co do zaangażowania Mojego PM no to bywa różnie


Chociaż muszę przyznać, że na tle kolegów wychodzi całkiem całkiem


W naszym przypadku to K. nalegał na ślub ( ja jak już pisałam zapierałam się rękami i nogami, że dopiero za trzy lata

) wiec jak już się dałam przekonać na rok 2010 to K. był tak podekscytowany, że chętnie jeździł za salą, chciał wybierać zespół. Później to ja się zaczęłam angażować no i on się trochę wycofał. Ja musiałam przypominać i motywować go do działania ale ostatecznie wszelkie telefony i sprawy organizacyjne spoczywały w jego rękach.


teraz kwestię kamerzysty i fotografa zostawiłam mu całkowicie. Nie przypominam, nie marudzę

wiem, że jestem trochę szalona bo z tymi naszymi chłopami to nigdy nic nie wiadomo ale zaufałam i mam nadzieję, że jednak znajdzie na czas

gorzej jak zostaniemy z wujkiem co mu zdjęcia nie wychodzą i z kuzynem co niedawno sobie kamerę kupił i będzie trenował na naszym ślubie jej obsługę...

po za tym postanowiliśmy sobie jeszcze dodatkowo, że każdy z nas zrobi w ten dzień drugiemu niespodziankę. K. organizuje transport i ja nie mam pojęcia czym do mnie przybędzie a ja mam kilka opcji

ale nie będę pisać co i jak bo a nuż Mój PM tu zaglądnie i będzie po niespodziance
co do teściów a w zasadzie tylko teściowej

to raczej nie wypowiada głośno swojego zdania

wszelkie wątpliwości przekazuje tylko mojemu PM


a co do moich rodziców

ooo tu było burzliwie

Moi rodzice finansują wesele no i zaangażowali się hmmm może 'trochę' za bardzo


mieliśmy kilka spięć i aż mi się odechciewało tego wesela czasem

Mój K. dostawał białej gorączki jak moja mama podsyła nam coraz to nowe orkiestry do przesłuchania. Faktycznie odkąd dowiedziała się o ślubie

siadła na internet i zrobiła nam niezłą bazę adresów

Z jednej strony to bardzo ułatwiło nam organizacje z drugiej zaś czuliśmy niedosyt bo tak naprawdę chcieliśmy aby to były nasze przygotowania. Czuliśmy się trochę jak dzieci prowadzone nadal za rączkę i bardzo nas to złościło:) ostatecznie po burzach doszliśmy do porozumienia

mama pogodziła się, że musi zakończyć rolę FBI wyszukującego nowości

a my przyjęliśmy do wiadomości, że nasze marzenia musimy konsultować z nimi ze względu na fundusze ( tu ich w zupełności rozumiem ) i postanowiliśmy także, że nasze specjalne kaprysy będziemy finansować sami ( więc teraz trzeba zacisnąć pasa

)
ale się rozpisałam :/ aha zapomniałam wspomnieć, że na mnie tez wszyscy patrzą jak na nienormalną kiedy walczę o dostęp do klawiatury by móc coś tutaj skrobnąć

