Restauracja nazywała się Navajo Joe's w londyńskim Covent Garden i jedzonko było pyszne -
na przystawki wzięliśmy przypiekane na słodko skrzydełka w sosie z sera plesniowego, i przepyszny foie gras (niby-pasztet) z watrobki kurczaka z grzankami i salatkami -
a na główne danie ja miałam łososia pieczonego z gorczycą, a W. fajitas do własnego zrobienia - 4 naleśniki w gorącym garnuszku, 4 sosy, kurczak i sałatki... mniam mniam!