Ok jestesmy po rozmowach momentami bardzo burzliwych,
Menu ustalone gladko, w sumie wiekszosc spraw sie zgadzala z obu stron.
Gorzej z dwoma sprawami. Tesciu za winietkami abosolutnie NIE. W koncu stanelo na tym ze poczekamy jak wroci PM i wtedy podejmniemy decyzje.
Jest jeszcze druga sprawa. Zaproponowalam zeby zyczenia byly skladane na sali , a przed kosciolem tylko Ci co beda na slubie. Wiecie zimno, moze padac, byc plucha i zimno jest w naszym kosciele wiec nie chce zebysmy marzli 2 godziny na mrozie a po wlasnym slubie byli chorzy. Tesciu podsumowal ze ok moze przekazac to swoim gosciom ale watpi ze to wypali (bo i tak znajda sie tacy co nie wyobrazaja sobie inaczej zyczen). Kurcze bylam juz na slubie gdzie to zadzialalo i nie bylo zadnego balaganu, wystarczy troche dobrej woli ze strony rodzicow i swiadkow, ktorzy powiadomia, powiedza gosciom.
Przez te 2 sprawy jestem jakas rozbita i czuje niepokoj taki wewnetrzny. Kurde nie lubie sie tak czuc. Niech PM wraca szybko bo wiem ze z zyczeniami to on tez byl za zyczeniami na sali, a z winietkami moze uda mi sie go przekonac (choc ojciec jest dla niego pewnym wzorem).
Sama juz nie wiem. Niby z jednej strony wszystko zalatwiam sama , a jak cos nie jest wg tescia (bo tesciowa po prostu slucha tescia) to ma byc wedlug jego widzimisie. Kurcze to w koncu nasz slub. Nie moge sie dopasowywac do gosci bo i tak wszystkim nie dogodze. Chcialabym zeby to jednak bylo wg naszego pomyslu.
No to sie wyzalalilam

Oby PM szybko wrocil to w koncu bedziemy mogli wszystko sobie sami obgadac po swojemu.