Ależ mój wąteczek podupadł

Przez weekend byłam w szkole, to już drugi zjazd na szóstym semestrze. Miałam pierwsze spotkanie ze swoją panią promotor. Rozmawiałyśmy na temat mojej pracy inżynierskiej. Chodzi o to, żeby jak najszybciej wybrać temat. Ale kobieta jest naprawdę świetna i raczej stara się tak zrobić, żeby każdy pisał z tego zakresu, z którego chce. No i mam lekki zgryz. Chciałabym napisać jakąś zaawansowaną aplikację użytkową w C#. Myślałam o jakiejś grze

, padła też propozycja zaimplementowania inteligentnego przeciwnika. Czyli wykorzystanie sztucznej inteligencji, sieci neuronowych itp. Strasznie się na to nakręciłam, ale nie umiem jakoś wymyślić co konkretnie to miałoby być. Sieci neuronowych trochę liznęłam na moich poprzednich studiach, ale wiedzę z tego zakresu wciąż mam niewystarczającą, żeby zdawać sobie dobrze sprawę ze skali problemu. Chodzi o to, żeby nie porywać się z motyką na słońce i nie brać się za coś, co mnie przerośnie lub będzie arcytrudne w zaimplementowaniu. Mam szansę zrobić przy okazji tej pracy fajną rzecz no i chciałabym dobrze wybrać. Moja praca magisterska na matematyce była czysto teoretyczna i niespecjalnie przyniosła mi jakąkolwiek satysfakcję. Była taka se.. więc teraz chciałabym coś ciekawego wymyślić

Wczoraj z moim Kochaniem posunęliśmy do przodu produkcję zaproszeń. Postaram się dzisiaj wkleić fotki gotowych. Nawet udało się ładnie koperty nadrukować

W poniedziałek wielkanocny planujemy wielkie posiedzenie ze znajomymi, podczas którego wręczymy trochę zaproszonek. Wczoraj Przemek obdzwaniał ludzi. Śmiesznie to wychodziło, bo nie chcieliśmy od razu mówić że to po to, żeby wręczać zaproszenia (niektórzy nie wiedzą, że je dostaną) no i Przemek się pytał: a jak ma Twoja dziewczyna na nazwisko? A nie nic.. tak tylko pytam

W tydzień po świętach będziemy wręczać zaproszonka moim przyjaciółkom z liceum, a potem osobom ze studiów:) Rodzina zostanie gdzieś na kwiecień

A powiem wam jeszcze, że w przeciągu dwóch dni byłam ofiarą takiego chamstwa u ludzi, że aż mnie zatkało

Sytuacja pierwsza: jadę środkowym pasem, minimalnie przede mną na prawym pasie jedzie samochód. Przed nim zatrzymuje się autobus, a koleś w tym aucie obok normalnie się na mnie ładuje. Ja hamulec do dechy i po klaksonie, bo kurde jak ktoś wykonuje manewr zmiany pasa ruchu to niech się upewnia, że ma gdzie zjechać. Co innego jak jest korek czy coś - to jak ktoś delikatnie zjeżdża z kierunkowskazem to od razu przepuszczam - bo dobra ze mnie istota. Ale wtedy się wkurzyłam - bo co to kurde ma być. No i jak się zrównaliśmy no to podniosłam rękę do góry w geście: "co ty koleś wyprawiasz?". A ten c..j daje gaz do dechy, wyprzedza mnie, otwiera okno i pokazuje mi fucka. No to ja tym bardziej po klaksonie i odwzajemniam uroczy gest przyjaźni środkowym palcem. Ciśnienie mi się tak podniosło.. mówię wam. Nie dość, że ci taki drogę zajedzie, to jeszcze jest na tyle bezczelny że przez minutę jedzie z wyciągniętą łapą przez okno. Takiego to tylko

Sytuacja druga: dzisiaj w pracy. Dla zarysowania tła sytuacji dodam, że pracuję w firmie która zajmuje się przetwarzaniem programu telewizyjnego. W skrócie wygląda to tak, że dostajemy ramówki od różnych stacji. Nasi redaktorzy zajmują się obróbką tych danych przy użyciu całego skomplikowanego systemu informatycznego (który między innymi ja psuję, naprawiam, tworzę i rozwijam

), a potem te obrobione dane w różnej formie są wysyłane do klientów (gazet, twórców portali z programem itp). No i dzwoni dzisiaj rano telefon i jakaś kobita się pyta czy ja jej mogę podać adres telewizji polskiej. No ta ja mówię, że my nie udzielamy takich informacji. No bo ja nie dysponuję takowymi, nie mam żadnego takiego spisu. TVP nie przysyła nam nawet żadnych ramówek, dane są ściągane automatem który je odczytuje prosto z ogólno dostępnych stron www. Mówię jej to, a ona tak napastliwie się pyta: ale czemu ja jej nie chcę tego podać, co to za tajemnica. Baba się nawet nie przedstawiła - nadmienię. Nie wiem czy to osoba prywatna, czy z jakiejś firmy? Mówię do niej grzecznie, że to jest informacja ogólno dostępna i niech to sobie sprawdzi w internecie. A ona prawie wrzeszcząc: ale ja nie ma internetu.

No kurde - a co mnie to obchodzi. My nie jesteśmy punktem informacyjnym. Mówię grzecznie - to niech se pani sprawdzi w książce telefonicznej. A ona: "ale tam nie ma kodu pocztowego". To ja grzecznie: "to niech pani zadzwoni i się spyta jaki mają kod". A ta pinda do mnie: "jest pani skończoną idiotką". W tym momencie mnie normalnie zamurowało? Kurde, co się z tymi ludźmi dzieje?? Jedyna, (marna jak doszłam do wniosku po całym zajściu) riposta na którą się w tej sekundzie zdobyłam była: "i wzajemnie"
Po prostu ręce opadają

W całym moim życiu nikt mnie tak nie obraził, a tu jakaś durna baba mnie wyzywa przez telefon. Normalnie nie mam słów...
Czytam drugi tom Harrego. Fajnie się czyta. Teraz mam ten komfort, że mogę przeczytać wszystkie książki za jednym razem

No prawie - bo pożyczam po kolei od siostry, a ona niestety nie kupuje następnego tomu dopóki nie skończy bieżącego

A z dwójką małych dzieci to zbyt szybko niestety nie idzie..