Wczoraj przeprowadziłam operację pt. przeprowadzka kota.
Nie wyszło najlepiej
Kot się najpierw okropnie zestresował transportem, potem przez 5 godzin siedział za szafką na telewizor. Wyciągnęłam go stamtąd i położyłam na kolanach, zrobiłam prowizoryczną kryjówkę z poduszek i koca, bo biedny chciał się wciskać w każdą szczelinę tak jakby go nie było. W nocy ukrył się w naszej kanapie i rano też nie chciał wyjść. Najgorsze jest to, że nie je i nie pije, nie "odzywa się", jest taki zrezygnowany
Mój waleczny kot, który wiecznie miauczy, skacze i nie pozwala się głaskać dłużej niż 5 sekund zmienił się w kupkę nieszczęścia. Pocieszające jest tylko to, że w nocy zaliczył wizytę w kuwecie.. Dałam mu rano jedzenie do kanapy. Zobaczymy.. jak do soboty nic się nie zmieni, to chyba z bólem serca odwiozę go z powrotem do rodziców
Wiedziałam, że zmiana otoczenia to dla kota nic przyjemnego, ale nie sądziłam, że to aż tak będzie wyglądać, zwłaszcza że mój kot to raczej fighter. Eh, tak mi strasznie smutno.. A dzisiaj jeszcze na uczelnię muszę jechać i będę w domu dopiero koło 22