Hihi mężuś na początku był w lekkim szoku (bo nie ukrywając dość szybko nam poszło

). No ale sam mnie wygonił we wtorek do lekarza patrząc co ja mam z tym brzusiem (na peeeewno coś podejrzewał). No i jak przyszam to od raazu bach fote: "Patrz kochanie, nasza 5-tygodniowa dzidzia

". Wyściskał, cieszył się, ale było widać lekkie

. Już teraz się cieszy, bardzo mi pomaga jak mnie boli, no i już szukał wózków w internecie

. No i już sobie mówimy "mamusiu" i "tatusiu"

.
No ale niestety: mój szatański plan, żeby zjeść coś przed snem, to wtedy brzusio będzie spał grzecznie spalił na manewcę

. Wieczorkiem byli znajomi i wrzuciłam w siebie kawałek ciacha, za godzinke już byłam w łóziu, ale o 01.00 pach i się obudziłam i lipa.... boli. Powiedziałam sobie dość i zapodałam no-spe... poleżałam, troche przeszło i zasnęłam. Chyba już mój taki urok.... a do 12 tygodnia jeszcze tyyyle czasu

. Ale nic to: kruszynka sobie po prostu robi miejsce
