Poczatek to nawet nie ma dwoch zdan, dla mnie to oczywiste, nawet teraz jak bylam w szpitalu to siedzial twardo przy mim lozku chociaz przysypialam z goraczki i malo hylo ze mna kontaktu, mysle, ze poczatek to pikus, ja sie bardziej wlasnie zastanawiam nad tym samym koncem...
Co do pepowiny to moj maz nie chce przecinac i nie chce tez zagladac mi miedzy nogi, mi to pasuje, tam i tak w niczym ani mi, ani poloznym nie pomoze. Chce byc zeby mi podac wode, miske, czy wlasnie podpowiadac jesli czegos nie zrozumiem no i trzymac za raczke. Powiedzial mi dzis, kiedy mu powiedzialam o moich obawach po przeczytaniu tego artykulu, ze to ze on bedzie jest juz postanowione, ale jezeli bede czula dyskomfort w jego obecnosci, wyjdzie. Nie wiem, on nie traktuje tego na zasadzie wytrzymam czy nie, no i w sumie mi tez to do glowy nie przyszlo, bo w koncu jesli ja wytrzymam, no to sory, on przeciez tylko stoi obok, chodzi mi bardziej o nastepstwa tego zdarzenia dla naszego zwiazku...