No chyba już

Zapytałam jeszcze czy coś jadł, no to kobitka że tak troszkę... myślę sobie, mogli się zapytać czy przypadkiem nie chcę swojego ściągnąć żeby podać strzykawką, tylko dali sztuczne.. myślę no dobra, może nie było czasu, wiele spraw na głowie, odpuszczam...
Wieczorny obchód pediatryczny.... wszystko ok, Pani Doktor stwierdziła, że ponieważ poranny wynik na białe krwinki był lekko podwyższony (


) to jutro rano przed wypisem powtórzą badanie zanim zdecydują. Zapytałam, jak to podwyższony skoro rano powiedziano mi, że wszystkie badania wyszły ok. To ona na to, że no jest taki pod górny pułap. Zdębiałam lekko, no ale co miałam począć, przecież widzę, że wsio ok. Staś mi przez 3/4 nocy siedział na cycu i nie mógł się najeść, nadrabiał bidulek i kontakt i jedzonko.... ale nie powiem, rozkręcił mi tym laktację na fuuul, no ale też regularne jedzenie i spanie od tego dnia poszło się.....
Kolejny poranek (sobota), trzecia doba zacznie się o 9.55 czyli o 13 śmiało możemy jak inni do domku. Okazało się, że żadne badania na dzisiejszy poranek mojemu synkowi nie są zlecone (

??). Ważenie, Staś odbił z 3170g na 3220g także piknie. Wszystko ok... przychodzi pediatra zbadać przed wypisami i co? i do mnie mówi, że po wczorajszej akcji (

??) my dziś nie wychodzimy, bo jutro rano będą powtórzone badania (

??). Pytam, no jak jutro, przecież wieczorem powiedziano, że dziś rano będą.... i co? i Pani Pediatra stwierdziła, że musiałam źle zrozumieć (

??), na to 2 kobitki z którymi leżałam zaprotestowały, no i mi już puściły nerwy. Jeden dzień wyniki ok, potem ktoś mówi, że jednak nie ok, że będą badania a ich nie ma... o co chodzi pytam. No to się dowiedziała, że kobitka co wynalazła problem stwierdziła, że Staś był..... szary!!!! padłyśmy wszystkie we trzy. No nie mogłam uszom uwierzyć. Puściły mi nerwy i łzy jak grochy same poleciały. Po wymianie zdań powiedziałam, że do jutra czekać na badania nie zamierzam, że proszę je zrobić teraz i jak będą ok to zabieram dziecko na własne żądanie. Pani Pediatra poinformowała mnie o konsekwencjach, że będziemy podpisywać itd., na co przystałam od razu.
Wzięli Stasia na badania (już nie wspomnę o tym, że dzień wcześniej kobitka zbierała dane do badań posiewowych telefony itd, ja mówię, że chyba mojemu synkowi ich nie robiono, bo nic nie wiem, a ona że musiało być, bo ona ma tu moją kartkę.. ok może było w tym całym zestawie badań, a w sobotę jednak przy mojej postawie z wypisem na żądanie jednak wyszło, że to zrobią przy okazji i ja jej nie zrozumiałam wczoraj, bo ona tylko sprawdzała dane (


)).
O 14 przychodzi Doktor Pediatra i mówi, że wyniki są dalej na tym samym wysokim poziomie, nie chcą na razie włączać antybiotyku bo to by było przy bardzo wysokim poziomie + 5 dni w szpitalu.... poprosiłam o wytłumaczenie czemu zatem w piątek mówią mi że wszystko ok i czekam 4h na oddanie dziecka po tej informacji i skończonej obserwacji, a na drugi dzień przy takim samym badaniu ten sam wynik już nie jest ok.... nie odpowiedziała, tylko powiedziała, że ona nie zaleca wypisu na żądanie. Nie miałam już sił, nie chciałam się kłócić, nie znam się, nie jestem lekarzem, nie wiem czy mogę prosić o szczegółowe wyniki, jakieś zakresy, wytłumaczenie tej sytuacji, odpuściłam.
Przenieśli mnie na salę gdzie byłam sama do następnego dnia, w spokoju się karmiliśmy i spaliśmy - no prawie bo pokój był koło stanowiska położnych a te gadatliwe niesamowicie

no ale miały TV i oglądały sobotnie mecze, to chociaż nie miałam takiej totalnej ciszy, jak Stachu odpływał w ramiona amorka sennego.
W niedziele rano co jakaś kobitka wchodziła to mówiła: no biedą Panią tylko z czwartku zostawili....na moje hasło że już wczoraj powinnam wyjść, jedna kobietka stwierdziła, że wie...
Ważenie, kolejne dodatkowe 30g na wadze, wizyta pediatry - co on ma takie zimne nóżki, proszę jakieś skarpetki ubrać... pokazałam co miał ubrane: pajac, frotowe skarpetki, otulony rożkiem na zakładkę (w pokoju 26 stopni)....no to stwierdziła, że chyba się wychłodził podczas porannej kąpieli pod kranem i ważenia....wynik poranny ok - tylko tyle powiedziała, no i do domu. Coś we mnie chciało pytać czy spadło, czy było jakieś zagrożenie.... nie miałam siły. Na wypisie mam tylko, że syn po ważeniu zszarzał. Badania i obserwacja wyszły prawidłowe. Koniec.
Ot taka historia, a już myślałam że po w miarę znośnym porodzie, 10 punkcikach, pięknym jedzeniu i spaniu nawet będę ten czas dobrze wspominać. Nie będzie tak do końca....
A tak kibicowałem z mamą: Pooolskaaaaa!!!

