Zastanawiam się ile w tym wszystkim jest zakłamania. Sama znam kilku księży, którzy mają dzieci lub odeszli z Kościoła. Znam też kilku księży jeszcze z czasów liceum (kiedy byli moimi kolegami), którzy poszli do seminarium tylko po to by uniknąć wojska lub bo w tym zawodzie nie grozi bezrobocie. Zastanawiam się co tacy księża, którzy nigdy nie mieli rodziny, kobiet mogą mi powiedzieć? W czym oni są lepsi by mnie potępiać w życiu czy w czasie spowiedzi? Nie uważam, żeby seks przed zawarciem związku małżeńskiego był zły. Wszystko zależy od tego czym się kieruję. Jeżeli robię to z miłośi i z miłością do mojego przyszłego męża,to nie uważam tego za złe. Znamy się, kochamy się więc co w tym złego? Inaczej gdy się sypia z kim popadnie. Ale nawet wtedy nikt nie ma prawa potępiać takiej osoby, trzeba próbować zrozumieć dlaczego tak postępuje. Jezus nie potępiał więc dlaczego księża to czynią? Nikt z nas nie jest doskonały, dotyczy to również księży. Wypytywanie o seks i intymne szczegóły przy spowiedzi jest dla mnie delikatnie mówiąc chamskie. Sąsiadka opowiadała jak ksiądz wypytywał ją o pozycje jakie stosują z mężem gdy się kochają. Jak ksiądz chce zdobywać wiedzę na ten temat to niech kupi sobie Playboya, CKM, włączy internet lub wypożyczy film. Uważam, że są pewne granice, a Kościół je przekracza tłumacząc, że to w imię Boga. Pytanie tylko co zainteresowany czyli Bóg by na to powiedział? Nie chcę generalizować i wrzucać wszystkich księży do jednego worka. Jak wszędzie są ci dobrzy z powołania i ci którym poprzewracało się w głowach, uznający, że wszystko od nich zależy, butni i bezczelni. Problem polega na tym, że często trafiamy na tych 2. A gdzie w tym wszystkim jest pokora?