Ja nigdy w życiu nie zapomnę swojej spowiedzi przed świetami Bożego Narodzenia!

Byłam w kościele i postanowiłam iść do spowiedzi do księdza rekolekcjonisty, ponieważ stwierdziłam, że ja tego księdza nie znam, a on nie zna mnie, więc mogę się wyspowiadać! I to był mój błąd!
Ten ksiądz czepiał się mnie dosłownie o wszystko! Zaczęłam wynieniać swoje grzechy, a on w pewnym momencie się mnie pyta czy ja ściągam nieraz na uczelni? Na co ja odparłam, że tak, bo przecież oczywistą rzeczą jest, że przecież każdy z nas podczas swojej edukacji czy to w podstawówce czy to w szkole średniej czy też na studiach zawsze kiedyś tam ściągał! No i wtedy mi się oberwało! Że ja oszukuję wszystkich, że mam diabła w sobie, że na pewno nie znajdę pracy w swoim zawodzie i że Bóg to wszystko widzi

No i muszę powiedzieć, że ja już nawet nie dokończyłam wymieniać po tym wszystkim reszty grzechów, bo miałam już dość! I przy konfesjonale zaczęłam się powstrzymywać od płaczu!
Zaraz po tej spowiedzi wyszłam z kościoła i całą drogę idąc do domu ryczałam (dobrze, że było już ciemno)!
I powiem wam, że jakbym teraz gdzieś tego księdza spotkała to bym powiedziała parę niemiłych słów co o nim myślę!
Ta moja spowiedz nie była spowiedzią przed ślubną, ale była po prostu straszna! Nie chcę tutaj nikogo straszyć, tylko chciałam się podzielić z Wami moją historią o zwykłej spowiedzi!
I życzę Wszystkim normalnej spowiedzi, a nie takiej jak ja miałam!