Mamy za soba weekend pelen wrazen. Koty oba jeszcze zyja i sie nie pozabijaly. Mala nic sobie nie robi z prychania duzej koty. Po prostu chce sie bawic i nie moze pojac, ze to duze kocisko nie ma na to ochoty. Trzymaja sie na bezpieczna odleglosc, Petrunia czasem wpadnie na duza, duza prychnie i znowu jest w bezpiecznej odleglosci.
Petrze strasznie sie podoba, ze moze lazic po calym mieszkaniu. Galopuje po przedpokoju i ledwo wyrabia sie na zakretach

W nocy spi z nami w lozku oczywiscie najlepiej na poduszce P i na nim samym (np tuli sie do jego glowy albo wpycha sie miedzy nasze poduszki) ktory zapieral sie na poczatku, ze kot nie bedzie z nami spac

W kazdym razie wszystko jest na dobrej drodze. Nie spodziewalam sie wielkiego wybuchu milosci ze strony Kici. Petra odwdziecza jej sie pieknym za nadobne i zalatwia sie do kuwety duzej i wyjada jej karme z miseczki
Wczoraj poklocilismy sie z P przez..koty oczywiscie. Uwazal, ze dramatyzuje bo one sobie krzywdy nie zrobia. Moze faktycznie troszke przesadzilam..w koncu po burzy wyszlo slonce..po prostu go pocalowalam i juz byla zgoda. Nie lubie sie dlugo gniewac..co ja poradze
Wieczorem zaczelismy robic podziekowania dla gosci. Narazie jest 37 kawalkow tiulu wycietych. Jeszcze jakies 60 i jestesmy w domu

Ale damy rade

Jeszcze tylko musimy dokupic wstazeczke do wiazania...
P ma juz grafik na caly tydzien. W piatek wyjezdzamy jednak na komunie. Nastrajam sie pozytywnie na spotkanie z tesciami. Strategia z mezem omowiona, wiec powinno byc dobrze
