6 dni do ślubu!Mam moralnego kaca i jestem jakaś taka przygaszona. Wzięłam wszystkie zdjęcia sukni jakie mam i dokładnie wszystko obejrzałam. Gorset na szczęście jest idealnie taki sam, ale z tą spódnicą to już nic nie wiem. Niestety na wieszaku nie widać jak się układa, więc muszę poczekać aż Mama i Siostra wstaną i jeszcze raz się w suknię ubiorę. Wydaje mi się, że to ta, ale z drugiej strony brak tych róż i ułożenie spódnicy z przodu - na ich wysokości zmienia trochę jej fason. Nie wiem już sama co myśleć. Pojutrze mam nadzieję, że wszystko się odkręci i będę wyglądała tak jak chcę. Teraz jakoś nic mnie nie cieszy. Na razie nie będę nic publicznie pisać o tym salonie - w sumie zachowal się fair, że wszystko naprawią, dlatego wydaje mi się, że to był jakiś durny przypadek. Dlaczego takie przypadki zawsze muszą się trafić mnie? Azzurra - nie wiem czy limit pecha już wyczerpałam. Przez 6 dni może się bardzo, bardzo wiele zdarzyć.. Ale załóżmy, że odpukać.. I załóżmy, że na chwilę przestanę o tym myśleć..
Wczoraj w Poznaniu załatwiliśmy dużo rzeczy - kupiliśmy 20szt. balonów perłowych w kształcie serc, 20szt. perłowych zwykłych, 25m tasiemki białej materiałowej (to wszystko, żeby goście mieli czym ustroić samochody) i maleńką figurkę na tort. Nie wiem czy ją wykorzystamy, ale spodobała nam się, a w związku z tym, że kosztowała tylko 7 zł, to kupiliśmy. W dniu ślubu zobaczymy jak będzie się komponowała z tortem.
Do tego byliśmy po nasze vouchery na Rodos, otrzymaliśmy wszystkie niezbędne dokumenty i informacje i właściwie możemy lecieć

A na koniec poszliśmy do "Piotra i Pawła" i skomponowaliśmy 2 kosze ze słodyczami (i winami), które pięknie nam opakowano i które wręczymy rodzicom (razem z kartkami z podziękowaniami) po północy w dniu ślubu. W związku z tym, że kosze są spore i zajmują mnie i Przyszłemu obie ręce (jak nabiorę weny, to zrobię zdjęcia) to uznaliśmy, że nie ma sensu już wręczać rodzicom kwiatów, których i tak będzie w tym dniu za dużo. Dlatego z kwiatów rezygnujemy. Kosze kosztowały nas - każdy po 130zł, a w środku znajdują się: ptasie mleczko, ciasteczka w metalowej puszce, batony marcepanowe, chałwa, chilijski merlot, rafaello, czekolada lindt, bombonierka i jeszcze dwa rodzaje ładnie zapakowanych ciastek. Wszystko wygląda bardzo ładnie. No i fajnie, że w ciągu pół godziny udało nam się te kosze (już zapakowane) dostać.
Także z dobrych i złych wiadomości to chyba tyle. Dzisiaj będę pewnie z pięć razy przymierzać suknię i porównywać ze zdjęciami. Jutro natomiast mamy zapchany dzień:
10:00 - lekcja tańca (chyba wezmę halkę)
12:00 - próbna fryzura i zrobienie balejażu
14:00 - próbny makijaż
Muszę też jeszcze jechać do cukierni i potwierdzić złożone zamówienie. W między czasie pewnie jeszcze coś wyjdzie. Z najważniejszych rzeczy, które muszę jeszcze przygotować zostało:
- dodrukowanie 2 brakujących wizytówek
- wydrukowanie planu pokoi i wizytówek na drzwi
- wymyślenie mniej więcej co powiemy, gdy będziemy rodzicom dziękować
- nagranie kilku płyt z muzyką na poprawiny
- symulacja rozsadzenia gości przy stole
- spakowanie niezbędnika (plastry, tabletki, igły, nitki, zapasowe pończochy etc.)
Do tego jeszcze kwestia sukni, spotkanie z dekoratorką, telefon do zespołu i fotografa i chyba tyle. Owocami, alkoholami i napojami zajmują się Tatusiowie i Przyszły.
Eh - żeby tylko z tą spódnicą poszło wszystko gładko..