moja Ola ma 14 miesięcy...gdy miała 2,5 miesiąca spała sama w łóżeczku,zasypiała na rękach lub lekko kołysana.Oj jak wtedy było cudownie :)Wszystko skończyło się z przebijaniem pierwszego zęba,czyli jak miała 5 miesięcy. Do dziś nigdy nie zaśnie sama,każde próby kończyły się płaczem,później histerią a następnie 2godzinnym maratonem uspakajania jej. Czytałam fora,poradniki i za przeproszeniem żal mi d.. ściskał,że moje tak nie potrafi. Na dodatek w nocy budziła się po kilka razy(od około miesiąca tylko raz) i nie ma mowy,że uśnie w swoim łóżeczku...ba! nawet jak ją przełożę po uśpieniu,to po 5min budzi się z płaczem.Tak więc od około 1 w nocy śpimy z mężem osobno,trwa to dziś. Wkurzałam się na nią i na siebie,że tak to u nas wygląda. Nie,nie rozpuściłam swojego dziecka-niestety u nas każdy nowy ząb to dziąsła napuchnięte jak bańki,często gorączka,gorszy apetyt i złe spanie. Średnio każdy ząb męczy ją około 1-2tygodni....Nie potrafię i nie będę oszukiwać-nie chcę zostawiać zapłakanej córki w łóżeczku. Cierpię katusze,gdy ona płacze,gile wiszą jej do pasa i błagalnie woła "mama". Nie oceniam i nie krytykuję innych mam,że tak robią. Ja po prostu tak nie chcę i tyle;nie potrafię. Od niedawna przestałam się złościć,że w sumie to śpimy osobno z mężem,nie możemy się najnormalniej w świecie poprzytulać i budzić się obok siebie. Mam najcudowniejszą córkę na świecie i jeśli ma to jeszcze trochę potrwać,to niech trwa. Czekałam na nią jak głupia,codziennie odliczając kolejne dni przybliżające mnie do porodu...Mogę lulać ją na łóżku kolejne miesiące;jest zdrowa,mądra,śliczna i to jest dla mnie najważniejsze...a że nie zasypia sama?no trudno,już się z tym pogodziłam.Wierzę,że każde dziecko do wszystkiego dochodzi w swoim czasie i skoro nie budzi się już na mleko,z czasem zacznie sypiać sama...Choć czasami ta nadzieja przygasa,bo idą kolejne zęby i zaczyna się kolejny gorący tydzień

Ale nie byłabym uczciwa gdybym nie powiedziała,że zazdroszczę wszystkim mamom, których dzieci zasypiają i śpią same w łóżeczku