Ja się zastanawiam ile wytrzymam. Mam już trochę dosyć porannego scenariusza. Rano tylko się obudzi jest płacz i mega szloch bo ona "nie chce iść do przedszkola". Dziś tatusiowi, z tego płaczu delikatnie pożygałą się na klatce schodowej....mnie wczoraj i przedwczoraj ogromne sceny robiła juz przed lub w samym przedszkolu.
Ale jak juz tam się znajdzie to jest super. będąc na zebraniu specjalnie zostałam dłużej aby móc z paniami porozmawiać o Zu. I usłyszałam o niej same superlatywy. Że grzeczna, że się bawi, że jest chętna do zabaw, ze umie sama jeść, że dziecią powiedziała wierszyk, zaspiewała piosenkę, że tego dnia tak ładnie z panią przedszkolanką posprzątała zabawki, że aż w nagrodę cukierka dostała....
Wiec ja nie rozumiem o co kaman...
Jakby tego było mało, to Zuzia mnie odtrąca od siebie. Ma fazę na tatę ale to taką, że nie chce lub nie pozwala na to aby, to ja cokolwiek koło niej robiła (jak jest tata) albo ją nawet przytulała. Nie powiem, jest mi okrutnie smutno i przykro. I zastyanawiam się czy to moje dziecko mnie kocha.
A dziś dziadek ją zapytał: "czyja ty jesteś". Wszyscy usłyszeliśmy jak mówi : " tatusia"....