no niestety... nie mam dobrych wieści, nie zdałam

nie miałam pojęcia, że to takie nerwy i stres... nie wiem jak udało mi się przebrnąć przez plac manewrowy... jak robiłam wzniesienie, to noga mi latała jak szalona, wogóle się mnie nie słuchała! za pierwszym razem zgasnął mi silnik, no to sobie myślę że już po wszystkim... ale druga próba i udaje się... uffff trochę odetchnęłam, ale teraz wyjazd na miasto, czyli to najtrudniejsze... mo 20 minutach trochę się wyluzowałam, ale noga nadal niepewna... byłam naprawdę blisko zaliczenia, ale niestety... ten nieszczęsny pieszy się przyplątał

egzaminator po hamulcu... i po egzaminie... ehh widocznie tak miało być! zapisałam się już na kolejny termin, ale to dopiero w czerwcu... troszkę mi smutno...

ale niestety miał prawo mnie oblać, to była tylko i wyłącznie moja wina. ale się rozpisałam, to przez te emocje, które jeszcze nie opadły...
