Tylunia, to podobnie, jak ja! Mam wrażenie, że księża robią z nas idiotów.
Jak sobie przypomnę nauki przed chrztem Mariki i przypowieść księdza o nieważnym akcie chrztu, który ponoć odbył się przy użyciu mleka, a nie wody i okazało się po latach, że temu obrzędowi poddano biskupa i wszystkie jego święcenia okazały się nieważne, to aż mnie trzęsie! Bzdura, jakich mało, a zaznaczę, że to nie jedyna historyjka była! Druga traktowała o tym, że rodzice chrzestni nie pamiętali imienia chrzczonego dziecka, a matkę wcięło. Ksiądz zatem sam nadał dziecku imię, a matka, jak się odnalazła miała do księdza pretensje o brzydkie imię.
Jak słuchałam, tych bajek, to się gotowałam w środku. Jednak grzecznie i z milczeniem przyjęłam owe nauki, co by nie zapomnieć imienia dziecka, bądź o zgrozo nie zniknąć w niewiadomych okolicznościach z chrztu Mariki.
A u naszej córeczki kolejne postępy. Otóż Ona podnosi się do wstawania bez podpierania się o meble, czy ściany. Z czworaków podnosi kuper do góry i stojąc na wyprostowanych nóżkach opiera się rękoma o podłogę. Tak to mniej więcej wygląda:

Podrywa nawet rączki do góry, ale to kończy się głuchym "bach" i zawodzeniem

Jak tak dalej pójdzie, to nim rok skończy zacznie chodzić. Nie doceniam jej chyba.
Aaaa i już teraz wiem dlaczego rachunki za telefon, tak wzrosły
