Jak obiecywałam. Raz jeszcze 3 odsłony jednej sukienki:

Kreacja sprawdziła się genialnie. Nie krępowała mi ruchów, nie gniotła się, nie było widać na niej najmniejszej plamki z racji jej kolorowości. Najważniejsze jednak, że czułam się w niej ślicznie i tak też zostałam oceniona przez inne osoby.
Panna Młoda, jak się należało spodziewać zachwyciła wszystkich wyglądem i uśmiechem. Nie było to specjalną niespodzianką, bo z natury jest śliczną i pogodną dziewczyną.
Wesele było genialne. Cały jego urok leżał w prostocie imprezy, ale wyszukanym miejscu. A jedzenie było najlepszym jakie do tej pory jadłam, na tego rodzaju fecie. Nawet na naszym weselu nie było tak pysznie. Każdy był zachwycony smakwitością. Menu było staropolskie, a więc idealne pod wódeczkę, ale nie ciężkie.
Przyjechaliśmy na miejsce przed dzień ślubu i skorzystaliśmy z uroków basenu i wolności od dziecka! Mieliśmy czas dla siebie i na małą drzemkę. Nawet dużą krzyżówkę całą rozwaliłam na raz, bez przerw na karmienie, przewijanie, zabawę. Przeczytałam kilka ciekawych artykułów w mało ambitnej gazecie. Porobiłam kilka rzeczy, na które przy Marice brakuje mi czasu.
W weselną noc bawiliśmy się do rana. Dosłownie. Salę opuściliśmy żegnając Młodych. Zegar wskazywał 6.30.
Pierwszą noc z piątku na sobotę miałam niespokojną. Budziłam się, szukając dziecka i śniąc matczyne koszmary. Jednak po pobudce przy ogromie wydarzeń Lekko zapomniałam o macierzyństwie i poczułam się z tym tak dobrze, że nawet nie zdążyłam zatęsknić za Mariką.
Ona sama zaś cudownie spędzała czas z rodziną swojej matki chrzestnej. Poznała "dziadków chrzestnych" i "dziadków przybieranych" od strony męża chrzestnej. Dostała przydomek "Pawełcia" z racji swojego podobieństwa do tatusia. Rozkochała w sobie wszystkich tak, że oddać nam Jej nie chcieli. Ponoć wogóle nie płakała przez ten czas. Nauczyła się kilku nowych rzeczy, jak np. tulić misia i dawać mu buzi.
Gdy po Nią przyjechaliśmy i mnie zobaczyła początkowo zdębiała, by za chwilę obdarować mnie najcudowniejszym uśmiechem, jaki dane było mi kiedykolwiek ujrzeć. Aż mnie w gardle ścisnęło. Po wyszczerzeniu Jej kochanych dolnych jedynek, rzuciła się do raczkowania i przygnała do mnie. Poczułam, że ten mały człowieczek mnie kocha! Piękne doświadczenie!
Ale, już nie słodzę, bo się lepka klawiatura robi