Witam wszystkich :*
Wczoraj mialam jakiegos nerwa, Dominik zadzwonil z morza (w sumie ja zadzwonilam bo mam do niego darmo ale dzwoni tylko gdy mi puszcza strzalke ze jest w zasiegu europejskim bo wtedy tak duzo nie placi) i jakos nieladnie sie na nim wyzylam ze chce zeby wesele i slub byly nasze a nie naszych rodzicow. W sumie troche sie skolowal bo nie wiedzial o co mi chodzi, a oczywiscie z tesknoty i ze zlosci jednoczesnie bylam smutna i jakas nie w sosie (oczywiscie to wyczul).
Dzis zadzwonil , ja wyspana, zadowolona , w dobrym humorze, on tez lepiej sie czuje jak mnie taka slyszy

Zaczal mnie pytac : Sala taka jaka chcialas, zespol, termin, ilosc gosci, sukienka itd oczywiscie z przekasem, nie zlosliwie

chcial mi tylko udowodnic ze to rzeczywiscie nasze wesele

teraz zadzwonil drugi raz i dlama mu do myslenia z winietkami i zyczeniami na sali (wyszlo ze w 99% wszystko jest tak jak chce

)
Oby bylo w 100%

W koncu to kobity maja racje

szczegolnie w sprawach weselnych