Ewelinko przepraszam ale mam wrażenie, że zupełnie się nie rozumiecie z mężem...
Nie wiem jak jest tak naprawdę, bo to wiecie tylko Wy...
Piszesz o swoim mężu...o jego zachowaniu, o tym jak się do Ciebie odzywa, jak nie kwapi się, by zająć się sam dzieckiem...i przykro się to czyta...
forum jest po to m.in., by pisać co nas boli, z czym sobie nie radzimy...i jestem całym serduchem z Tobą...podziwiam cię jako matkę, że tak świetnie sobie sama radzisz z synkiem...na pewno nie jest ci łatwo...
jednak myślę, że Ty i mąż troszkę uciekacie od problemu jaki się pojawił, niby rozmawiacie ale nic z tych rozmów nie wynika...obwiniacie się nawzajem...macie do siebie ciągle pretensje...nie potraficie się cieszyć sobą, Wasza Trójeczką...pierwsze święta synka, pierwsza rocznica ślubu i...
nie wiem co Ci poradzić...nie mam pojęcia co bym zrobiła, będąc na Twoim miejscu...ale może spróbuj jeszcze więcej rozmawiać, spokojnie tłumaczyć mężowi, może pochwalić jak np się super bawi z Miłoszkiem... ( no bo chyba się troszkę bawi

)
przecież kiedyś się na pewno dogadywaliście, nie zmienił się chyba tak z dnia na dzień...
może powinnaś nalegać żebyście byli razem...nawet jeśli skromniej będziecie musieli żyć...
jak mówi przysłowie" miał na chleb, pojechał zarobić na bułki"...czy warto...

ja za żadne pieniądze na zgodzę sie na rozłąkę...tym bardziej teraz kiedy mamy dziecko...
P juz kolejny raz miał szanse wyjechać na misje na pół roku...i to w miarę bezpieczne miejsce...perspektywa dużego zarobku i sporych profitów kusiła...ale postanowiliśmy że nie jesteśmy zmuszeni, żeby na tak długo się rozstać...Adik nie widział by taty przez pół roku...nie wyobrażam sobie tego...kwestia wyboru, coś byśmy zyskali ale coś o wiele ważniejszego uciekłoby bezpowrotnie....