Wiecie co? ostatnie 1,5godz poświęciałm na poczytanie mojego wątku od początku...
Minęło już 9mcy od jego początku. W międzyczasie dużo się działo. Niestety w ciąży nadal nie jestem, ale za to bardzo w tym temacie wyluzowałam.
A jednak wiele rzeczy boli- mój przyjaciel wczoraj oznajmił nam że wpadli...

załamka- niektórzy to mają dobrze- co ja bym oddała aby być w ich sytuacji... i pewnie wiele będę jeszcze oddawać.
Bardzo ale to bardzo cieszę się ich szczęściem bo oboje nie robią z tego dramatu, rodzice również zadowoleni, a z drugiej strony serce mi pęka, a łzy leją się w środku wodospadem.
Mija już 15mcu odkąd się staramy. Szczerze mówiąc gdy dowiedziałam się o mojej pracy, to miałam takie zamieszanie że powiedzmy "staranie się" poszło w kąt. Razem z tabelami, wykresami, termometrami... co ma być to będzie.
A czas ucieka nieubłaganie.
Obiecywałyśmy sobie z Monią(Larą) że jeszcze w tym roku będziemy chodzić z brzuchami- no i jest koniec roku i nic.
Każdej z nas coś się nie układa.
część niestety straciła fasolki, albo stara się bezowocnie- Wszystkie MY jesteśmy godne pożałowania.
Już zaczęłam się przyzwyczajać że dzieci sama nie urodzę...
A że w pracy się nie układa, to takie smutne a zarazem wesołe myśli mnie napawają.
Bo odchodząc stąd nic nie trace bo kokosów tu nie zarabiam- jedynie co to doświadczenie- ale teraz już go trochę mam i mogę szukać gdzie indziej pracy
Z mężem mało się widujemy ale jak już to z łóżka nie wychodzimy

także nasze pożycie ma się całkiem całkiem.
Jak wrócę do Krk mogę starać się ponownie leczyć i przeprowadzić do końca moją diagnostykę.
Do pełni szczęścia brakuje nam tylko tupotu małych stóp.
Poprostu jedngo dnia się mogę spakować i wrócić do domku

W między czasie prawie skończyiśmy remont mieszkania i jest tak bardzo domowo nareszcie.
Czytając wątek zauważyłam że jednak w większej mierze przebijał optymizm. Było naprawdę fajnie, dlatego żałuję że mam tak mało czasu dla Was.
Nie wiem co więcej napisać. Ten wątek jednak był częścią mojego życia. Może w pewnych chwilach za bardzo żyłam światem wirtualnym, no ale jestem tego świadoma. Teraz jakoś potrafię to wyważyć.
Dziękuję Wam wszystkim którzy byliśmcie ze mną w tych gorszych i lepszych chwilach.
To nie jest pożegnanie- tylko podsumowanie

Chcę tu do Was wracać i się czasem spotkać na "kafce".
Ślę Wam buziaki

i jeszcze raz dzięki