Jestem, jestem, kurzona ale jestem. Wcvzoraj na wizycie oczywiście cisza, nic się nie dzieje zupełnie nic. Mała jest wysoko, nie napiera, rozwarcia zero, a dopóki nie zrobi się choćby pół cm. to nie moze mi gin wywoływać. Szyjka nadal się trzyma.
gdyby dzisiaj były jakieś skurcze to jutro mam się pojawić w szpitalu, jesli nie ( póki co spokój), 13 mam ktg, a 16 pierwsze podejście do wywołania, oczywiście pod warunkiem choćby min. rozwarcia( bardzo wątpię). Jeżeli samo się nic nie rozkręci to dopiero 27 do szpitala i tedy jużna pewno urodze, ale to przecież dwa tyg. po terminie, jak dla mnie masakra. Normalnie ryczec mi się chce, chociaż wszyscy mnie pocieszają, że przeciez do terminu jeszcze trochę czasu mam ( 12 kwiecień) i m ogę urodzić sama, bez "wspomagania". W sumie oprócz czekania nic innego mi nie pozostało.
Co do torby to ja mam jakąś dziwnie małą.....