ale slicznosci!
chyba jutro kupię tuzin czerwonych kokardek.
przeczytałam całe dwa wątki. Sorki, że was tak trzymałam w napięciu przez ten czas. Ale w czasie porodu nie miałam ani siły ani głowy nadzwonienie i pisanie smsów. Potem było podobnie. Zresztą trudno opisać całą sytułację w paru słowach. Sporo łez z bezsilności i zagubienia mi się wylało. Ale cóż zrobić....było mi ciężko. Nie myślałam, że mój organizm może się tak rozsypać na drobne kawałki, które ciężko poskładać.
Muszę zebrać myśli i jak ułożę sobie wszystko to opiszę to co mnie spotkało. Mam nadzieję, że wam takie rzeczy się nie przydarzą.
Ponieważ leżałam w szpitalu dosyć długo, moja sytułacja zdrowotna zmieniała się z dnia na dzień (na gorszy) to dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy. Czym również podiele sie z wami.
Najgorsze jest to, że nie mam lekarza ginekologa, bo do swojego straciłam zaufanie.

Dzień przed porodem przecież byłam u niego na wizycie i niby wszystko było dobrze i wg niego ciążę "miałam jeszcze przenosić".....taaaaa
oki. ja zikam do łazienki bo pranie mi się zrobiło i idę ogarnąć mieszkanko. puki mała śpi.
Bądźcie cierpliw, a już niedługo odpowiem na wszystkie wasze pytania.