Oj Gemini, zasiałam niezłą panikę na forum!!!! A wg wczorajszego Onetu ma być w Szczyrku 21 stopni i bez deszczu. Zmienia się...
W sobotę byliśmy w 'naszym' Sanktuarium zobaczyć ślub koleżanki i przy życzeniach taka wichura się zerwała, a za chwilę zacinający deszcz! A ja oczywiście cały czas wyobrażałam sobie, jak to będzie za tydzień!
Pochwalę się: wpadłam w jakieś dziwne, nieuzasadnione stresy! Denerwuję się, krzyczę na wszystkich i reaguję baaaardzo emocjonalnie na każdą jedną pierdołę (na większe rzeczy też). Przez to moje zachowanie, mama kilka godzin nie wiedziała jak mi powiedzieć, że wujek nie przyjedzie (taka bardzo ważna dla mnie osoba). No, a ja zamiast zrozumieć jego wiek (86 lat) plus na karku inne przeżycia (4 lata w Auschwitz) rozpłakałam się i zaczęłam swoje głupie wywody na temat wszystkich i wszystkiego. Ostatecznie odmówiło nam aż 31 osób, przez co mamy 91 gości. No, wiem, że nie mało. Ale przykro mi taaaak bardzo, że człowiek wkłada przez blisko 9 miesięcy tyle siły i energii w przygotowania, żeby tym wszystkim 120 osobom było jak najlepiej, a tu... proszę. 25% zaproszonych nie pojawi się.
Weekend miałam bardzo ciężki i pełen nerwów. Raz, że to ja taką atmosferę sieję, a dwa że naprawdę trzeba było wiele rzeczy przygotować, podliczyć, ustalić itd, ponieważ na codzień nie jestem z rodzicami i aż 400 km od Szczyrku, dlatego oni muszą dokładnie wiedzieć co i jak.
W piątek dojechaliśmy do domu po 1 w nocy. Poszliśmy spać ok.2, a w sobotę musiałam wstać kilka minut po 7, żeby się ogarnąć i lecieć na przymiarkę. Suknia PIĘKNA!!!! Jeszcze tylko trzeba nieco zwęzić (znowu schudłam) i ramiączka z przodu doszyć. Potrzymam Was w niepewności i zdjęcia z przymiarki zachowam dla siebie, a Wam... pokażę już za tydzień zdjęcia ze ślubu! A co! Jak robić wrażenie to już od razu na maxa

Jedynie dam Wam zerknąć na sukienkę mojej mamy, do której jeszcze coś w rodzaju bolerka jest, ciemno-brązowe w czerwono złote kwiatki, a na dekolcie sukienki też jeszcze kwiat będzie doczepiony:


A to moja siostra - świadkowa i jej kreacja:


Po przymiarce poleciałam do kosmetyczki, gdzie można było mnie pdejrzewać o ADHD - nie mogłam uleżeć, wierciłam się i wszystko mnie bolało. Po zabiegu kumpela - fryzjerka ufarbowała mi włosy - oto mój nowy olor:


Uważam, że bardzo ładny!
Wróciłam do domu, było po 14. Musiałam jeszcze wydrukować jedno zaproszenie, ponieważ dopiero na sobotę udało nam się umówić z kumpelą na oficjalne wręczenie zaproszenia. Oczywiście, w pośpiechu trwało to znacznie dłużej niż na spokojnie, dwa razy źle przecięłam zaproszenie

Ale w końcu się udało. Zjedliśmy obiad, pokłóciłam się z siostrą, po czym makijaż, paznokcie i biegiem na ślub kumpeli. Niczym w 'Cztery wesela i pogrzeb', spóźnieni wpadliśmy do kościoła. Była z nami moja przyjaciółka, z którą ciągle chciało nam się śmiać w kościele. A jak się nie śmiałam wpadałam w panikę przed moim ślubem (w tym samym miejscu) i mało co nie mdlałam.
Po ślubie z zaproszeniem do kumpeli, potem do domciu i jak usiedliśmy z moimi rodzicami, była godzina blisko 20, a ja padniętam zupełnie jakbym nie spała od kilku dni. Pogadaliśmy, ustaliliśmy pewne rzeczy i o 22 spałam jak niemowlę.
W niedzielę zrobiłam do końca wizytówki na stoliki, narysowałam ostateczne rozsadzenie gości, przygotowałam informacje dla rodziców ile osób potrzebuje transportu do domu po weselu, dokładnie kto i kiedy przyjeżdża... i tak zeszło kilka godzin.
Wieczorem wracaliśmy do Warszawy, ja grzecznie zadzwoniłam do kuzynki, żeby tak wypytać ją jak się czuje i wogóle kiedy przyjeżdża itp.... I mnie tak wkurwiła, że najzwyczajniej się rozłączyłam.
Ja nie wiem, czemu ona zawsze tyle problemów musi robić? Od dawna ustalone było, że nocuje w hotelu z moją kumpelą z Włoch. Włoszka przyjeżdża sama, hotel jest na zadupiu, nie mogę jej zostawić bez auta, znajomości okolicy, języka itd samej na noc i całą prawie sobotę. Sylwia (kuzynka) zgodziła zająć się moim gościem już dawno. Ale, w międzyczasie, mój tata był u jej rodziców w Elblągu, skąd pożyczał materace dla niektórych gości i nie wiedział o moich planach zakwaterowania Sylwii w hotelu.
I wiecie co? Ta się na mnie obraziła i zaczęła swoje wąty, że cała rodzina w domu nocuje, a ona nie! Mówię jej 'dziewczyno - u nas w domu będą Twoi rodzice z psem, twoj brat z dziewczyną, moja siostra z chłopakiem, rodzice pana młodego z synem... jak to sobie wyobrażasz?'. Ona do mnie skacze, że jest odsunięta od rodziny itd, K**** mac! Kolejna, druga już po mojej siostrze gwiazda całej uroczystości!!!!!
Potem mówi: no, ale przecież ja już mam od dwóch miesięcy umówioną fryzjerkę!
A ja do niej, że nie od dwóch, bo najpierw ktoś jej musiał znaleźć fryzjerkę, a poza tym co ma fryzjerka do noclegu.
Ona się dowiedziała, że nie będzie jej czesać moja sąsiadka i znowu jej się nie podoba. A raz, że sąsiadka jest gościem i nei chcę żeby w sobotę od rana czesała gości - jedynie mnie i siostrę. A dwa, że nie będę jej podsuwać 10 osób znajomych, od których nie będzie chciała wziąć pieniędzy. No i jeszcze kuzynka zdążyła się obrazić, że będzie musiała zapłacić za fryzjera.... No powiedzcie same!
A dzisiaj, pospałam do 10.30. Napisałam Wam ten przedługi wywod, pewnie zanudziłam... A zaraz zbiorę się na basen, troszkę zrelaksuję.