Wtorek. Jesteśmy u przyjaciół. Po raz pierwszy od 5 sierpnia 2006. Wtedy oboje z Danielem płakaliśmy ze wzruszenia towarzysząc Konradowi i Kasi podczas ich ślubu i wesela. Wtedy mijał tydzień od momentu, gdy z Danielem zamieszkaliśmy razem. Jeszcze przed zaręczynami, ale już zdecydowani. Nie wiedzieliśmy, kiedy to się stanie. Może za rok, może za dwa...
Wczoraj siedzimy w dwie pary. Oni pięć i pół miesiąca po. My pięć i pół przed. Coś mnie tak dziwinie ściskało. Oglądalismy zdjęcia. Wszyscy mamy po 25 lat. Opowiadali doświadczeni o przygotowaniach. My słuchaliśmy i w myślach odhaczaliśmy sprawy, które mamy za sobą.
Przygotowujemy się do Wielkiego Święta.
Codziennie o tym myślimy, liczymy dni. Ale jeszcze chyba nie zawsze do mnie dociera, że to prawda. Że to się wydarzy. Nie w snach. Nie w marzeniach. Że jak Książę i Księżniczka wejdziemy do kościoła. Że tym razem my będziemy w tej roli.
Z każdym dniem bardziej czekam na nasz dzień. A już myślałam, że bardziej się nie da.