Zbitek tylko z jednej godziny dzisiaj... Idziemy do sklepu po aferze z ubieraniem się, w sklepie afera z siadaniem przy kasie i zdejmowaniem butów, po powrocie rzucanie się, bo on nie chce do domu. Pytam, czy pomoże mi wypakować zakupy (zawsze robi to chętnie), mówi, że nie, wyciągam rzeczy, chowam do lodówki, on ryk, że on chce, mam wyjąć rzeczy, schować do siatki i on powyjmuje. Oczywiście matka nie taka głupia. Czas na zupkę, mówię, żeby usiadł na krzesle, które naszykowałam, on nie, na łóżku, to zabieram krzesło, on ryk, chce na krześle, chce mu założyć śliniaczek, bez sliniaczka, zabieram śliniaczek, ryk, bo śliniaczek ma być... Je zupę, na koncu mowi, ze juz nie chce, zabieram, jest ryk, bo on jeszcze chciał... Pora drzemki, leżymy, fika przez godzinę, nie idzie spac, to wstajemy, na co on, że nie, że on teraz spac i tak w kółko... Ato była pierwsza połowa dnia, w drugiej natomiast był grzeczny jak aniołek, na placu zabaw był bardzo grzeczny, po przyjsciu ładnie zjadł kolacje, sam zarządził, że chce sie juz kąpac i spac, zasnał ekspresem i fajrant na dziś...
A propos - mój brat urodził się jak jak byłam w wieku Adriana, moja mama mówi, ze byłam bardzo grzecznym dzieckiem, a ja sobie nie wyobrazam teraz do tego wszystkiego miec noworodka. Za jakis czas, ale w tym dokładnie momencie - o nie
